Choć blogosfera znacząco skurczyła się w ciągu ostatnich dwóch lat, to jednak nadal jest to pierwsze miejsce, w które kierują swoje kroki, gdy szukam opinii o kosmetykach. Z wiekiem człowiek nabywa pewnych przyzwyczajeń, więc najczęściej sugeruję się zdaniem dziewczyn, które śledzę i lubię. Gdy taka coś poleca, chętniej sięgnę po to w drogerii. I będę dużo bardziej rozczarowana, gdy zachwalany produkt okaże się koszmarem, który może nie spędza snu z powiek, ale... Palce mnie świerzbią, ale napięcie trzeba przecież budować :D.
Powściągnę więc emocje i zabiorę się za to, co tygryski lubią najbardziej, czyli za opakowanie. Zdecydowanie przyciąga wzrok w niepozornej szafie Lumene. Kolor jest optymistyczny i pozytywnie nastraja do samego produktu. Takie tam psychologiczne zagrywki.
Gwarantem sukcesu maskary jest w dużej mierze jej szczoteczce - zazwyczaj powtarzam to przy każdej recenzji tuszu, to jednak Lumene trochę przeczy tej tezie. Nie mogę się przyczepić do tego prostego aplikatora. Jest silikonowy i nie drapie. Ząbki są trochę szerzej rozstawione, ale tutaj w niczym to nie przeszkadza
Formuła tuszu może przypaść do gustu tym osobom, które ciągle płaczą, że tusze są okropnie mokre, dno, wodorosty i wodospady. Dobra wiadomość - Lumene jest dość suchy. Dodatkową rolę odgrywa tutaj opakowanie - "uszczelka" nie pozwala nabrać zbyt dużej ilości, przez co na szczoteczce zostaje niewiele tuszu. Rezultat? Trzeba się nieźle nagimnastykować, żeby pomalować rzęsy. Albo jestem uprzedzona. Na plus muszę zaliczyć to, że nic się nie kruszy i nie odbija.
Tym sposobem płynnie przejdę do efektu, jaki można uzyskać tym tuszem. Cóż, moim zdaniem Lumene niewiele robi. Jedyne, co widzę to nadanie włosom czarnego koloru. Wydłużenie? Minimalne, dopiero przy drugiej warstwie coś widać. Po nałożeniu okularów moje oko jest mimo wszystko niewidoczne. Muszę jednak odnotować, że tusz nie skleja rzęs, pozostawia je całkiem nieźle rozczesane i rozdzielone.
Na deser zostawiłam sobie gwoździa programu - nie ruszyło mnie to, że tusz ma dodatek jakiegoś serum przedłużającego rzęsy. Nie oczekuję, że dzięki stosowaniu maskary moje rzęsy zaczną rosnąć. Błagam. Chcę tylko, żeby jakoś wyglądały. Wyglądały, a nie wypadały! To dość znacząca różnica. Nie dość, że są z natury dość liche, to jeszcze zrobiły się rzadsze (miałam wrażenie, że każdego dnia wypadają dwie; wiecznie otrzepywałam policzki; na lewym oku mam dziurę tam, gdzie rzęsy powinny być najdłuższe), dziękuję bardzo.
Skład: Aqua, Stearic Acid, Polyester-5 Acrylates/Octylacrylamide Copolymer, Cera Alba, Cetyl Alcohol, Triethanolamine Caprylyl Glycol, Euphorbia Cerifera Wax, Glycerin, Copernica Cerifera Wax,Tribehenin, Rubus Chamaemorius Berry Cell Culture, Ethylhexylglycerin, Nylon-6, PEG-8, Xanthan Gum, Hectorite, Cellulose, Caprylylhydroxamid Acid, Talc, Tocopherol, Disodium EDTA, Ascorbyl Palmitate, Panthenol, Silica, Ascorbic Acid, Citric Acid, Triethoxycaprylylsilane, Biotinoyl Tripeptyde-1, [May Contain: CI 77499].
Dostępność: wybrane drogerie Super-Pharm (np. Wrocław-Magnolia), ekobieca.pl, bodyland.pl,
Ocena: 1,5/5