Quantcast
Channel: Czasami kosmetycznie
Viewing all articles
Browse latest Browse all 404

Wiecznie to samo. Zużycia marca i kwietnia

$
0
0
Gdy w ten piękny, niedzielny dzień łaskawie zajrzałam do torby pod biurkiem i zdecydowałam się na prezentację jej zawartości, czym prędzej pobiegłam do łazienki po nowych znajomych. Zdziwiłam się, bo okazało się, że w sporej części przyniosłam takie same produkty. Chwila, moment, to ja piszę o zużyciach, czy prezentuję ulubieńców. Podobno ilość zużytych opakowań potwierdza to, że coś skradło nasze serce. Niestety nie zawsze. U mnie te kolejne butelki pojawiają się raczej w sytuacji, gdy zupełnie nie wiem, co myśleć. Nie wiem, więc kupuję. Myślę, więc jestem :D.


Było i jest: Vichy Dercos Neogenic Szampon - szampon wcisnęła mi ciocia, twierdząc, że jej koleżance przestały po nim wypadać włosy i pojawiły się nowe. Średnio wierzę, że szampon może wpływać na porost włosów, ale liczyłam chociaż na ograniczenie wypadania. Chyba coś poszło nie tak, bo, przerażona ilością włosów wyciąganych co rusz z odpływu, zamówiłam tabletki. Tak szczerze mówiąc, to cieszę się, że jakoś mi nie przypadł do gustu. Drogie to pieruństwo.



Było: Nivea Repair&Targeted Care Odżywka pielęgnująca - oto wielka tajemnica wiary: złoto, euro i... kilkutygodniowa obniżki cen z okazji promocji nowego produktu. Markę Nivea darzę dość chłodnymi uczuciami, linie przeznaczone do włosów nie powaliły mnie na kolana, ale wysupłałam z portfela tego piątaka. Bez fajerwerków, odżywka jak odżywka.

Jest: Gliss Kur Ultimate Oil Elixir Maseczka wzmocnienie struktury - poszłam do drogerii po mgiełki olejowe tej marki i przy kasie okazało się, że jest jakaś akcja, że przy zakupie dwóch produktów trzeci kosztuje 1 gr. Bez długiego zastanawiania się wzięłam tę maskę. Jak się nie sprawdzi, to będzie służyła do golenia nóg. Za to lubię odżywki i maski do włosów :D.


Było i jest: Batiste Suchy szampon (zmiana wersji zapachowej z Cherry na Sweetie) - gdy Batiste weszło na nasz rynek i spopularyzowało ideę suchego szamponu, miałam ubaw. Pryskała się cała blogosfera, vlogosfera i fora kosmetyczne. A to się myć trzeba, nie pryskać (jak mawia moja babcia)! Nie sądziłam, że w końcu i ja zrozumiem fenomen tego kosmetyku dla brudasków. Owszem, dalej twierdzę, że to nie jest kosmetyk do codziennego stosowania (fuuuu), ale to psikadło idealnie sprawdza się w awaryjnych sytuacjach (robisz sobie dzień dziecka, a tu nagle coś wypadnie). Batiste to taki produkt do kosmetycznej apteczki, gablotki z napisem "w razie potrzeby stłuc szybkę". Dobrze mieć w odwodzie suchy szampon.


Było: Estee Lauder Perfectly Clean Multi-Action Foam Cleanser/Purifying Mask - kosmetyk ma niesamowicie przyjemną konsystencję pianki. Oczyszcza aż za dobrze (z pewnością nie nada się do suchych cer), ale bardzo szczypie w oczy. Produkt dla uważnych albo stosujących szczoteczki do mycia.
Balneokosmetyki Biosiarczkowy Żel głęboko oczyszczający do mycia twarzy - takie nic specjalnego. Zwyczajny żelik z granulkami o zapachu stylizowanym na grejpfruta. Te drobinki to raczej dla ozdoby. Myje, ale nie daje uczucia czystości.

Jest: Ziaja Pro Żel myjący normalizujący - miałam nie kupować dużych butli... Ale chyba żel do mycia twarzy nie może działać na nerwy tak, jak nietrafiona litrowa odżywka do włosów, prawda?


Było: Sylveco Lipowy płyn micelarny i Vianek Nawilżający płyn micelarny - płyn micelarny Sylveco to jedyny produkt tej marki, który zasługuje na wszelkie pisane pod jego adres pochwały. Ale młodszy kolega spod bandery Vianek też nieźle sobie poczyna. Recenzję Sylveco znajdziecie TU, o Vianku napisałam TUTAJ.

Jest: Balea Mizellen Reinigungswasser - nie wyobrażam sobie swojej pielęgnacji bez płynu micelarnego, ale bez trudu wyobrażam ją sobie bez tego konkretnego. Baleo, dlaczego szczypiesz mnie w oczy?


Było i jest: Kwas azelainowy - odkrycie ostatnich miesięcy. Ponieważ pojawiły się trudności z zakupem Acne-Dermu, skusiłam się na droższy Skinoren. Myślę, że po skończeniu tubki, spróbuję samodzielnie zmontować peeling kwasowy.


Było i jest: Isana Young Extra Starke Anti-Pickel Patches - takie plastry Compeed tylko na syfki. Przyspieszają gojenie zmian, szczególnie tych z gatunku nie-wiadomo-co-to-jest-i-czy-wyjdzie.


Było i jest: L'biotica Głęboko oczyszczające plastry na nos - nie jestem przekonana co do tego, czy tak głęboko oczyszczają nos, ale nie czyszczą dogłębnie kieszeni. Zdecydowanie bardziej wolałam plastry Cettua, chocaż te jajeczne Tony Moly też były niezłe.


Było: Balneokosmetyki Biosiarczkowa masa oczyszczająco-wygładzająca do twarzy, szyi i dekoltu - meh, śmierdzi i szczypie. Ale oczyszcza. Wolę maseczki bardziej przyjemne w stosowaniu, dlatego do Balneo już nie wrócę.

Jest: Bania Agafii Maska do twarzy dziegciowa - zaskakująco przyjemny produkt. Saszetki z Banii Agafii mają zarówno swoich zwolenników, jak i przeciwników; te dwa stronnictwa namiętnie się zwalczają. Wersja dziegciowa mile mnie zaskoczyła - pachnie miodowo, oczyszcza i bardzo wyraźnie wygładza skórę.


Było: Maybelline Lash Sensational Mascara - szał na ten tusz trwa od kilku dobrych miesięcy. Czy jest się czym zachwycać? Cóż, zachwyt to może zbyt mocne słowo, ale Maybelline udało się stworzyć dobry tusz. W końcu :D. Pełną recenzję znajdziecie TU.

Jest: Lumene Cloudberry Length Serum Mascara - idealny produkt dla tych wszystkich, którzy płaczą, że tusz jest po otwarciu za mokry. Ten taki nie jest. W ogóle mogłoby go nie być, bo to nie jest maskara, to jest masakra.


Było: Innisfree No-sebum Mineral Powder - jeden z najlepszych (o ile nie najlepszy) pudrów w mojej kosmetycznej karierze. Trzyma skórę w ryzach, a dodatkowo jest zupełnie niewidoczny na twarzy. Mam dwa opakowania w zapasie, mam nadzieję, że nie zdążę ich skończyć do czasu lepszych zmian w systemie PayPal.

Jest: Catrice Prime&Fine Mattifying Powder Waterproof - lubię markę Catrice, ale nigdy wcześniej nie zerkałam w stronę ich pudrów. Nie są one szczególnie popularne, wszyscy kupują Rimmel Stay Matte albo Maybelline Affinitone (oczywiście na przekór wszystkim ich nie stosowałam :D). Warto zainteresować się Catrice? Na to pytanie odpowiem jeszcze w tym miesiącu. A przynajmniej taki mam plan.


Było: Nivea Harmony Time Kremowy żel pod prysznic - kremowe żele Nivea zwykle trafiają do mojej łazienki, gdy tak wydziwiam, że w końcu zostaję bez żelu pod prysznic. A może warto byłoby w końcu przestać kombinować? Eee, nie :D.

Jest: Yope Vanilla Cinamon Mydło w płynie - mój angielski może być żenujący, bo nie lubię tego języka i zwyczajnie nie wchodzi mi do głowy. Ale się z tą marną znajomością nie afiszuję przed szerszym gronem. Gorzej, gdy ktoś bawi się w podbój świata ze swoimi zdolnościami. A można było po polsku i bez byków :D.


Było i jest: Vichy 48hr Anti-perspirant Treatment - regularna cena jest dość wygórowana, ale zwykle poluję na promocję. Dość skutecznie chroni i przyjemnie pachnie. Muszę jednak przyznać, że na dłuższą metę nie sprawdza się aż tak rewelacyjnie, jak na początku, gdy mogłam wykonywać różne wygibasy w ramach fitnessu dywanowego, a i tak skóra pod pachami była sucha. Może czas na krótką przerwę.

Nie popisałam się w ciągu tych dwóch minionych miesięcy. Cóż, nie zawsze można być prymusem. Mam nadzieję, że w kolejnych tygodniach uda mi się pozbyć większej ilości. 

A co u Was?

Viewing all articles
Browse latest Browse all 404