Taaak, styczeń już za nami! Dla przypomnienia: to ten paskudny miesiąc, gdy trzeba jeszcze udawać, że realizuje się postanowienia noworoczne, a każdy dzień to Blue Monday. Na szczęście jest już luty i bez wyrzutów sumienia można walnąć się na kanapę i obłożyć pączkami.
Początek roku był mizerny w moim wykonaniu, także w przypadku zużyć. Wystartowałam z tym projektem powoli, jak na żółwia lub ślimaka przystało. Dlatego śmieci ze stycznia będzie mało. Odkuję się! Kiedyś :D.
Ryba psuje się od głowy, a ja od niej zaczynam prezentację zużyć. Tym razem nie wpadło nic do włosów, dlatego od razu przejdę do pielęgnacji twarzy.
Było: Yves Rocher Peeling z pudrem z moreli - głaszczący, drogi bubelek (20 zł za takie maleństwo to zdzierstwo w porównaniu z 15 zł za 150 ml morelowej Sorayi). Nie mam zastrzeżeń jedynie do jego zapachu. Od peelingu oczekuję jednak konkretnych działań, a nie tylko apetycznych nut zapachowych.
Jest: Sylveco Oczyszczający peeling do twarzy - ten kwiatkami nie pachnie, ale ma korund, więc jestem wstępnie ugłaskana.
Było: Yves Rocher Sebo Vegetal Maseczka oczyszczająca - ach, ten YR i ich zniżki... Muszę w końcu oduczyć się biegania tam z wywieszonym językiem i dużą zniżką pod pachą. Kosmetyki tej marki są dość drogie, co więcej, nawet po obcięciu połowy ceny nieczęsto warte uwagi. Nie zauważyłam jakichś spektakularnych efektów po tej maseczce. Skóra była przez chwilę odarta z sebum i to na tyle. Ponadto denerwował mnie jej alkoholowy zapach. Nie skuszę się ponownie.
Jest: Nacomi Glinka Ghassoul - zaniedbałam ostatnio glinkę. Dlaczego? Jestem najzwyczajniej w świecie leniwa i wolałam sięgać po gotowe rozwiązania. Obiecuję poprawę.
Jest: Nacomi Glinka Ghassoul - zaniedbałam ostatnio glinkę. Dlaczego? Jestem najzwyczajniej w świecie leniwa i wolałam sięgać po gotowe rozwiązania. Obiecuję poprawę.
Było: Bell 2skin Pocket Pressed Powder Mat - kilka miesięcy temu był szał na ten puder. Zupełnie nie potrafię zrozumieć dlaczego. Z serii 2skin zachwycił mnie róż, ale puder na kolana nie powala. Spodziewajcie się recenzji w najbliższych dniach.
Jest: Yves Rocher Coleurs Nature Puder Matujący - gdy kończyłam drugi poziom na karcie klienta, postanowiłam wziąć właśnie ten kosmetyk, bo cieszył się dobrymi opiniami. Teraz można dostać go za mniej niż połowę ceny, ponieważ zmieniają opakowanie (ciekawa jestem, czy coś "odświeżą" także w składzie - YR lubi wycofywać albo psuć dobre kosmetyki).
Było: Inglot Bibułki matujące - po przygodzie z Wibo zastanowiałam się, czy produkt tego typu jest mi w ogóle potrzebny. Dzięki Inglotowi wiem, że absolutnie tak! Skrobnę więcej jeszcze w tym miesiącu.
Jest: Theatric Professional Bibułki Matujące Super Absorbujące - na razie pochłonęły moje pieniądze i cierpliwość.
Było: Lirene Miodowy nektar do mycia ciała - sernikiem pomarańczowym nigdy nie pogardzę. Zapach jest genialny, opakowanie mniej. Bardzo irytuje mnie ta maleńka dziurka, przez którą trzeba wyciskać produkt.
Yves Rocher Fresh Rose Shower Gel - dawali na urodziny, to wzięłam. Zaskoczyłam tym samą siebie, ponieważ, ze wszystkich dostępnych wersji, mój nos zaakceptował jedynie różaną. Żel pachnie naprawdę przyjemnie, ta róża nie jest za słodka i nie przytłacza. Poważnie zastanawiam się nad zakupem balsamu z tej serii - jeżeli miałyście, to dajcie znać!
Jest: Nivea Harmony Time Kremowy żel pod prysznic - zapomniałam już, jak bardzo lubię żele Nivea. Postanowiłam odświeżyć sobie pamięć. Co jak co, ale kremowe żele tej marki są świetne; lubię je do tego stopnia, że kupuję chętnie nawet różę w ich wydaniu :).
Było: Yves Rocher Expert Reparation Mleczko odbudowujące do skóry bardzo suchej - może jestem uprzedzona, ale mnie się formula mleczka nie kojarzy z regeneracją i skórą suchą. Uważam, że takie piórkowe konsystencje nie mają odpowiedniej mocy. I tym razem się nie pomyliłam. Mleczko pięknie pachnie (aromat kojarzy mi się z kosmetykami dla dzieci), szybko się wchłania, ale nie przynosi wybitnej ulgi suchej skórze.
Isana Body Creme Sheabutter&Kakao - gigantyczne masło w niskiej cenie. Świetne smarowidło do codziennego stosowania.
Jest: Farmona Sweet Secret Szarlotkowe masło do ciała - pachnie jak ciasto mojej mamy i to wystarczy, żebym je pokochała.
Było: Wellness&Beauty Badeoel mit vertvollem Sesamoel&Vanille-Extract - w dalszym ciągu uważam, że cuda do wanny to strata pieniędzy (chociaż nie odmówiłabym zestawu do kąpieli w ramach prezentu - ot, taki paradoks). Zdecydowałam się jednak na ten olejek, bo Angel podpowiedziała, że to świetne smarowidło do ciała. Uwielbiam wanilię, więc musiałam mieć tę małą buteleczkę, Zużyłam z dużą przyjemnością, w zapasie czeka kolejna.
Jest: Wellness&Beauty Badeoel mit Provence-Lavendel&Olivenoel - nie przepadam za lawendą, ale uwielbiam kolor fioletowy. Gdy wybrałam się po waniliowy olejek, lawendowy sam wskoczył mi do koszyka. I nie żałuję, bo zapach pozbawiony jest tej świdrującej lawendowej nuty, która tak bardzo mnie drażni.
Było: Yves Rocher Culure Bio Odżywczy krem do rąk Miód i Muesli - nie chcę się tu rozpisywać, ten pan zasłużył osobną notkę.
L'occitane Hand Cream 20% Shea - postanowiłam dać kolejną szansę L'occitane. Miałam kiedyś trzy miniaturki kremów do rąk tej marki i nie byłam tak zachwycona jak powinnam. Niestety, nadal podtrzymuję swoje zdanie - to nie jest rewelacyjny krem. Moja skóra chyba nie lubi masła shea.
L'occitane Hand Cream 20% Shea - postanowiłam dać kolejną szansę L'occitane. Miałam kiedyś trzy miniaturki kremów do rąk tej marki i nie byłam tak zachwycona jak powinnam. Niestety, nadal podtrzymuję swoje zdanie - to nie jest rewelacyjny krem. Moja skóra chyba nie lubi masła shea.
Jest: p2 Ultra Moisturizing Hand Sorbet - prosiłam mamę o zakup kremu do skórek, ale pomyliła się i wzięła krem do rąk. Kosmetyki do dłoni schodzą u mnie jak woda (przynajmniej w zimie), dlatego nie ma płaczu, wyciapie się.
Ha! Kto myślał, że go nie będzie :D?
To już wszystkie kosmetyki, z którymi rozprawiłam się w styczniu. Może ten miesiąc będzie bardziej owocny. Czas powoli na wiosenne porządki, także w kosmetyczce, prawda?
To już wszystkie kosmetyki, z którymi rozprawiłam się w styczniu. Może ten miesiąc będzie bardziej owocny. Czas powoli na wiosenne porządki, także w kosmetyczce, prawda?