Znalezienie idealnego kremu do twarzy to nie lada wyzwanie. Takie sformułowanie może śmieszyć, zwłaszcza gdy spojrzy się na dowolny dział z produktami do twarzy w drogerii lub markecie. Rzędy regałów, tony kosmetyków, a nie ma w czym wybierać. Czasami mam ochotę stanąć na środku sklepu i się rozpłakać (żartuję :D). Tłuste cery żalą się, że wszystkie kremy są za tłuste, sucholce płaczą, bo trafiają na kremy zbyt lekkie do ich potrzeb. Wszystko jest, tylko nie ma niczego dla nikogo :D.
Do serii T z Tołpy robiłam przymiarki od dłuższego czasu. W swoich planach nie miałam żadnego kremu; w pierwszej kolejności chciałam dać szansę żelowi do mycia twarzy. Na ubiegłorocznym spotkaniu blogerek wpadł mi w ręce ten krem. Trochę czasu upłynęło zanim wygrzebałam go z torby z z zapasami.
Recenzja bez opisu opakowania to nie recenzja (jak kto woli recka - od tego słowa włosy mi dęba stają). Tołpa uparcie pakuje swoje kremy w te aluminiowe tubki, które niezmiennie kojarzą mi się z klejem szkolnym. Nie jest to mój ulubiony typ opakowania, ale muszę przyznać, że pozwala na wykorzystanie produktu w większym zakresie niż plastikowe tuby i jest bardziej higieniczne od słoiczka.
Krem w założeniu miał mieć lekką formułę. I rzeczywiście, konsystencja jest lżejsza, baza jest bardziej wodna, krem sprawia wrażenie odrobinę żelowego. Ekspresowo się wchłania, nie pozostawia tłustej warstwy (jak Ziaja Liście Manuka) ani nie świeci się na buzi. Nadaje się pod makijaż, nie roluje się.
Przez długi czas nie wiedziałam, co myśleć o jego działaniu. Miałam wrażenie, że to taki krem-widmo. Doceniłam go dopiero wtedy, gdy zastąpiłam go kremem Ziai. Nigdy nie ufałam wynalazkom matująco-nawilżającym, bo zazwyczaj ani nie matowiły, ani nie nawilżały. Z Tołpą nie jest tak źle, bo choć niespecjalnie nawilża, to jednak jako tako cerę normalizuje na kilka godzin. Nie jest to tępy mat, jaki potrafią dać kremy antybakteryjne; miałam wrażenie, że skóra jest uspokojona, a smalec został czasowo spacyfikowany. Nie zapchał, ale też nie mogę z całą pewnością stwierdzić, że odblokował pory i je zwęził. Muszę jednak przyznać, że gdy stosowałam ten krem do spółki z serum Apis to nie miałam dużego problemu z wypryskami ani wzmożoną produkcją makaronu na nosie.Kremu
Tołpa po raz kolejny nie rzuciła mnie na kolana, chociaż źle nie było. Nie jest to jednak produkt, do którego będę namiętnie wracała - na lato był niezły, ale sądzę, że w zimie, gdy moja cera potrzebuje solidnej dawki nawilżenia, raczej by sobie nie poradził.
Skład: Aqua, Glycerin, Cyclomethicone, Peat Extract, Cetyl Alcohol, Cetearyl Olivate, Propylene Glycol, Sorbitian Olivate, Biosaccharide Gum-1, Arctium Majus Root Extract, Capryloyl Glycine, Sarcosine, Cinnamonium Zeylanicum Bark Extract, Xantham Gum, Tetrasodium Edta, Allantolin, Panthenol, Carbomer, Sodium Hydroxide, Parfum.
Cena: ok. 30 zł/40 ml
Dostępność: Rossmann, Super-Pharm, Hebe
Ocena: 3,5/5