Po czym poznać kosmetykoholiczkę? Po tym, że gdy przychodzi jej wybierać kierunek urlopu, ustala taką trasę lub bukuje nocleg w takim miejscu, żeby oprócz naładowania akumulatorów "psychicznych" załadować kosmetyczkę po sam zamek. Dlaczego nie? Przecież nie trzeba łączyć przyjemnego z pożytecznym, można przyjemne połączyć z... przyjemniejszym :)!
Kierunki wakacyjnych podróży są różne, jedni jadą do Egiptu, inni zwiedzają europejskie stolice, jeszcze inni wędrują po kraju albo jadą do rodziny. Byle tylko się gdzieś wyrwać.
Zachodzę w głowę, gdzie po raz pierwszy zobaczyłam tę odżywkę, ale nie potrafię sobie tego przypomnieć. Pamiętam jednak, że z miejsca jej zapragnęłam - kocham wanilię i nie mogłam przejść obok takiego smaczku obojętnie. Gdy udało mi się dotrzeć do DM, pierwsze kroki skierowałam na dział z produktami do włosów. Klienci sklepu mieli zapewne ubaw, gdy zobaczyli pączka, który stał na palcach i od czasu do czasu wzbogacał występ nieudolnymi podskokami, żeby z końca najwyższej półki wydobyć jedno z ostatnich opakowań tej odżywki. Czy okazała się warta tych cyrkowych akrobacji?
Zanim odpowiem na to pytanie, skupię się na opakowaniu. Klasyczne, typowe dla odżywek Garnier z serii Ultra Doux. Jest wytrzymałe i dobrze dozuje produkt. Nie jestem do końca przekonana do umiejscowienia korka i tego, że odżywka "stoi na głowie" z uwagi na konsystencję kosmetyku.
Produkt jest dość rzadki, przypomina odżywki Isany. Nie przecieka przez palce, niby nie płynie, ale czasem zdarza się mu przesączyć przez klapkę. Łatwo się rozprowadza na włosach.
Zapach, czyli magnes, który przyciągnął mnie do tego produktu, odrobinę rozczarowuje chemicznością. Wyczuwam nuty wanilii oraz bardziej kwaskowaty owocowy aromat (może to papaja, nie wiem, nie znam tego owocu). Nie jest to nieprzyjemne połączenie, ale trochę świdruje w nosie. Zapach utrzymuje się na włosach; na drugi dzień ciągle czuć delikatnie wanilię, drugi komponent traci swoją "żrącą" moc.
Na deser zostawiłam sobie działanie. Nie spodziewałam się po tej odżywce zbyt wiele i to było dobre nastawienie. Nie jest to specjalistyczna kuracja odbudowująca, nie naprawi włosów w kilka magicznych chwil. Garnier stworzył miłą w stosowaniu odżywkę, która delikatnie nawilża, zmiękcza i ułatwia rozczesywanie. Lekko wygładza włosy, przez co wydają się odrobinę dociążone (ale to takie dociążenie w wersji light). Nie tworzy strąków, nie ulizuje.
Mój puch nie zareagował na nią tak, jak bym tego chciała, ale nie było bardzo źle. Sądzę jednak, że ta odżywką może pasować bardziej osobom z cięższymi, lejącymi włosami. Posiadaczki lwiej grzywy nie będą specjalnie usatysfakcjonowane działaniem.
Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Dipalmitoethyl Hydroxylethylmonium Methosulfate, Quaternium-80, Glyceryl Stearate, Limonene, Linalool, Vanilla Planifolia Extract, Propylene Glycol, Carica Papaya Extract, Cetrimonium Chloride, Citric Acid, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Glycerin, Parfum.
Dostępność: Niemcy (drogerie DM), Wielka Brytania
Ocena: 3,5/5