Wielokrotnie wspominałam, że jestem okropnym żarłokiem. Bardzo lubię jeść (gotować niekoniecznie) i często grzeszę. Dietetycy złapaliby się za głowę, gdyby zobaczyli, co pochłaniam. Moje przyzwyczajenia żywieniowe odpłacają mi jednak nie tylko nadprogramowymi kilogramami. Przynajmniej ostatnio łakomstwo na coś się przydało :D.
Na wizażowym forum przeczytałam o akcji Princessy, w której można wygrać błyszczyki L'oreal Glam Shine. Jednak ta informacja jakoś nie świdrowała mi w mózgu, dlatego odeszła na boczny tor. Kilka lat temu używałam błyszczyków GS, ale od dawna nie miałam z nimi styczności. Później widziałam reklamę loterii w telewizji i też jakoś nie spowodowała mocniejszego bicia serca. W okresie sesyjnym cierpiałam jednak na potężne zapotrzebowanie na słodycze (nic tak nie poprawia humoru podczas czytania swoich bazgrołów z wykładów, jak coś pysznego), dlatego kupiłam Pricessę. Ponieważ jestem śmieciarą, zachowałam też paragon. W domu, chrupiąc wafla, zdecydowałam się wejść na stronę smakujblyszcz i sprawdzić o co chodzi. Po przeczytaniu regulaminu stwierdziłam, że co mi tam, spróbuję... Na drugi dzień otrzymałam sms, że wygrałam. To się zdziwiłam.
Dziś poszłam odebrać nagrodę. Do wyboru miałam 3 kolory: róż, pomarańcz i czerwień. Wybrałam czerwień Sheer Grenadine. Ciężko stwierdzić z jakiej jest serii - zgodnie z kolorem i danymi z naklejki na nakrętce to Reflexion (zgadzałoby się to z tym, co widnieje na stronie producenta), natomiast front opakowania upiera się, że to wersja Fresh. Pal licho serię, grunt, że czerwień bez drobinek!
Wracając do domu, zahaczyłam o outlet Weltbildu na pl. Orląt Lwowskich w budynku Dworca Świebodzkiego. Od dawna planowałam wizytę w tym miejscu, jednak zawsze było nie po drodze. Pokręciłam się wśród książek, ale jakoś żadna nie przykleiła się mi do ręki. Za to zauroczył mnie kalendarz w słoniki. Nie potrzebowałam kalendarza, ale ponieważ od ceny na metce przy kasie odejmowane było jeszcze 50%, poczułam, że nie mogę zostawić słoni w tej sali.
Kasa zrobiła psikusa i nabiła taką oto cenę:
Żyć, nie umierać prawda?
A wy bierzecie udział w akcji Princessy? Czy może nie przepadacie za tymi waflami - jeżeli tak, to jakie lubicie?