Z racji tego, że dziś przypada ogólnoświatowy dzień remontów, zbijania tynków i wymiany partnerów na nowe lepsze modele (oczywiście żartuję :D), zdecydowałam się podtrzymać dyktat serduszek także na swoim blogu. Dlatego dziś zaprezentuję produkt, który idealnie wpisuje się w obecny trend. Może mydło to nie jest specjalnie romantyczny kosmetyk, ale takie które ma w nazwie "miłość", z pewnością znajdzie swoich amatorów.
Jeżeli mam być szczera, to muszę przyznać, że mydła w kostce to nie jest moja domena. Jakoś bardziej przemawiają do mnie płynne formuły, najlepiej takie, które mają pompkę - wydaje mi się, że to bardziej higieniczne rozwiązanie. A już kompletnie nie rozumiem kupowania ozdobnych mydełek - za "zwyczajną" drogeryjną kostkę płacimy maksymalnie 5 zł, tymczasem za takie ekstra cuda na kiju, zatopione w mydle żuczki i inne takie drastycznie podnoszą cenę. Często spotykam się z tym, że takie mydełka stanowią dopełnienie zestawu prezentowego - nie ma to jak podarunek z przesłaniem :D. Nie trafia do mnie kolorowe mydełko, które potrafi kosztować nawet 20 zł za głupią kostkę. Pffff.
Mydło Tso Moriri przywędrowało ze mną w torbie z sierpniowego spotkania blogerek. Sama pewnie bym go nie kupiła, bo nie zgadza się z moją mydlaną filozofią, którą wyłuszczyłam powyżej. Muszę jednak przyznać, że ten produkt mnie trochę ugłaskał.
Kostka jest naprawdę prześliczna, prawdziwe cacko. Aż żal było ją zużywać. Niestety uroda to nie wszytko - mydło było początkowo stanowczo za długie i łatwo wyskakiwało z rąk. Ponadto w miarę zużywania zaczęło się trochę rozpadać - przy każdym myciu odlatywały czerwone gluty.
Produkt dobrze się pienił, tworzył taką aksamitną pianę. Nie odnotowałam nadmiernego wysuszenia skóry, ale pomóc, to też nie pomógł.
Na koniec zostawiłam sobie wisienkę na torcie, czyli zapach. Jest naprawdę piękny, faktycznie trochę podobny do Amor Amor Cacharel, choć trochę bardziej różany niż oryginał. Aromat jest delikatny, nienachalny, ale jednak mimo wszystko wyczuwalny. Na skórze utrzymuje się kilka minut, potem zanika.
Przyjemnie używało mi się tej kostki, ale raczej do niej nie powrócę. A jak wy zapatrujecie się na kwestię mydeł w kostce - szczególnie tych "na wypasie"?
Skład: Aqua, Glycerin, Sodium Plamate, Sucrose, Sodium Cocoate, Decyl Glucoside, Sodium Chloride, Citric Acid, Sodium Citrate, Sodium Palm Kernelate, Aloe Barbadensis Leaf Juice Powder, Parfum, Buthylphenyl Methylpropional, Hydroxycitronellal, Limonene, Hydroxyisohexyl, Citronellol, (+/- CI77891, CI18186, CI18255)
Cena: ok. 12 - 14 zł/100 g
Dostępność: Mydlarnia Hebe, Bańka Mydlana
Ocena: 3,5/5