Nie muszę pytać, czy lubicie robić zakupy. Chyba każda kobieta ma w sobie łowczynię okazji - choć trafiają się też marudy, które po sklepach buszować nie lubią. Nie znoszą tłumów, kolejek i ochroniarzy sapiących mi w karki. Za tymi aspektami zakupowego szaleństwa też nie przepadam, ale chęć przyniesienia do domu jakiegoś upolowanego trofeum jest zwykle silniejsza.
Zakupy przez internet mają ten plus, że nie trzeba z nikim się bić (chyba, że licytujemy na aukcjach), czy strzec zakupów, jak oka w głowie, żeby ktoś nie wybrał towaru z koszyka (tak jak swego czasu próbował to zrobić jeden pan w Lidlu). Wszystko załatwia się kilkoma ruchami myszki, które raczej nie spowodują siniaków w okolicach żeber. Jednak internetowe buszowanie często jest zgubne dla portfela, czego dowód widzicie na poniższym obrazku - w Kalinie moją myszkę poniósł melanż :D. Może nie jest to siata z ziemniakami, ale jak na mnie jest tego sporo - to chyba największe zakupy, jakie zrobiłam w internecie. Zdecydowanie wolę iść i podumać nad towarem w stacjonarnym sklepie. Ale czasami jesteśmy zmuszone do robienia zakupów w sieci - niektóre towary są dostępne tylko tam albo mają znacząco niższe ceny. I właśnie z tego drugiego powodu zapasy kosmetyczne uzupełniłam wyjątkowo przez internet.
Wrocław to wspaniałe miejsce dla kosmetykoholiczek. Dostaniemy tu na miejscu w drogeriach sporo produktów, które mieszkanki innych miejscowości mogą kupić wyłącznie w sieci. Także hity blogosfery ostatnich miesięcy, czyli rosyjskie kosmetyki oferują nam dwa punkty (wybrany asortyment, ale zawsze). O ile w jednym z nich (Hala Targowa) ceny są zaledwie kilka złotych wyższe niż w sklepie internetowym, tak w drugim (Mydlarnia Wrocławska) kogoś poniosła fantazja. Przykład? Za krem Baikal Herbals, za który ja zapłaciłam 19,50 zł, tam wołają 38 zł... Nawet doliczając 11 zł za przesyłkę, to i tak szala przechyla się na korzyść internetowych łowów. Tak, tak, wiem że utrzymanie sklepu kosztuje :).
Już nie mogę się doczekać, kiedy zacznę używać tych produktów. Powstrzymuję się, żeby ich nie otworzyć. A skusiłam się na:
Baikal Herbals Matujący krem na dzień do cery tłustej i mieszanej (to ten z białymi kwiatkami) oraz Detox do cery tłustej na noc (z fioletowymi) - nie umiem czytać tych rosyjskich krzesełek, dlatego rozróżniam te kremy po kwiatkach; na kartonikach na szczęście są informacje po polsku, ale znając życie kartonik szybko zniknie w czeluściach śmietnika :D.
Natura Siberica Neutralny Szampon do włosów - od pewnego czasu miałam ochotę na szampon Love2mix Organic z pomarańczą i chilli, ale gdy zdecydowałam się na zamówienie już go nie było. Dlatego, gdy siempre zamieściła bardzo pozytywną recenzję tego szamponu, nie zastanawiałam się ani chwili.
Fitokosmetik Zielona glinka kambryjska - niedawno sprawiłam sobie zieloną glinkę ze Starej Mydlarni, ale nie do końca mi odpowiada (źle się rozrabia). Dlatego niejako przy okazji, do koszyka wleciała glinka kambryjska - miałam takową z Dermaglinu i rozprowadzała się rewelacyjnie. Spróbujemy, zobaczymy.
Jakiś czas temu dowiedziałam się, że Celia wprowadziła do asortymentu nowy rodzaj pomadko - błyszczyków, wersję Care. Wybrałam nr 6, przepiękną czerwień (nie różową!). Od tygodnia nie mogę się z nią rozstać. Cieszę się, że producent wziął sobie do serca popularność serii Nude, która nie miała drobinek i takie samo rozwiązanie zastosował w Care. Małe, wyczuwalne błyskotki w oryginalnych pomadko - błyszczykach były trochę irytujące. Ten kosmetyk dorwałam w Tanyo na Zielaku (dla niewtajemniczonych chodzi o Targowisko Zielińskiego), w którym mają świetny wybór polskich kosmetyków kolorowych, szczególnie Hean i Celia są tam dobrze reprezentowane. Targowisko funkcjonuje do końca marca, od kwietnia Tanyo przenosi się do nowej hali przy ul. Swobodnej.
Rzadko kiedy zaglądam na New Looka. Ale chyba zacznę tam wpadać częściej. Jestem oczarowana tymi beżowymi balernikami z zamszu - były przecenione z 99 na 30 zł. Na wiosnę będą jak znalazł.
Lubicie poszukiwać cenowych okazji? Gdzie najczęściej robicie zakupy - w sieci, czy w okolicznych sklepach?