Quantcast
Channel: Czasami kosmetycznie
Viewing all articles
Browse latest Browse all 404

Pierwszy milion z przeceny. L'oreal Volume Million Lashes So Couture

$
0
0
Powiadają, że pierwszy milion trzeba ukraść. Po co, skoro można wejść do sklepu i kupić? W promocji :D. 

Prawdopodobnie mogłabym sobie darować notkę o tym produkcie, nikt by na tym nie stracił. Ilość recenzji przytłacza, tony lukru wylewają się z ekranu (zasadniczo; są wyjątki, które nie pieją z zachwytu). Ponieważ skończyły się wakacje i sporą część osób czekało bolesne spotkanie z kończącymi się terminami/korkami/zepsutymi albo wyskakującymi z szyn tramwajami/otwarciami nowych szpitali, które zostały usytuowane w pobliżu ulic, przez które sznurek samochodów ciągnie się nawet w nocy (chyba)/szkołą/ciemnościami o 5 rano, pomyślałam, że na razie na blogu będzie słodziutko. Człowiek siądzie sobie i chce się zrelaksować, wchodzi na ulubiony blog (taak, schlebiam sobie :D), a tu ilość jadu przekracza wszelkie dopuszczalne normy. Siostro, trochę cukru!

Nie będę się już powtarzać w kwestii mojego (do niedawna) podejścia do marki L'oreal. Chociaż przeprosiłam się z ich produktami, uważam, że ich ceny są trochę wysokie. Tusz do rzęs, za który trzeba zapłacić więcej niż 50 zł? Średnio mi się to podoba, zwłaszcza, że należę do tej grupy, która wbiła sobie do głowy, że kosmetyk tego typu przydałoby się wymieniać co kilka miesięcy, żeby się nic nie zalęgło. Na szczęście zdarzają się promocje (duże).

Od lewej: Celia Lashes on top
L'oreal VML So Couture
Lovely Curling Pump Up
Postaram się sprawnie przemknąć po kwestii opakowania. Na pewno jest porządne - mimo kilku miesięcy (sprawdziłam denko - maluję się L'orealem od końca kwietnia, co zaskakuje mnie samą) używania nie wygląda jakby ktoś je przeżuł i wypluł (i ponownie przeżuł). Czy jest ładne? Kwestia gustu, ale to chyba niezbyt istotny szczegół.

Podstawą tuszu jest szczoteczka. Ta z L'oreala wydawała mi się jakaś taka... mała. Nic dziwnego, przy tej "szczocie" z Celii L'oreal wygląda niewinnie :). Aplikator jest silikonowy (tak jak lubię) i ma kształt, który kojarzy mi się z... kabaczkiem. U góry jest trochę węższy, rozszerza się ku dołowi. Ma dużo drobnych wypustek, które dobrze nakładają tusz i jednocześnie wyczesują grudki. Dzięki krótkim igiełkom mogę dotrzeć do linii rzęs bez drapania i "smołowania" powiek przy okazji.

Tuż po zakupie tusz lekko zniechęcał swoją mokrą formułą, po aplikacji miałam wrażenie oblepionych, "schłodzonych" (nie potrafię tego inaczej wytłumaczyć) rzęs. Po lekkim podeschnięciu nie było żadnego dyskomfortu, nie czułam go na włoskach. Nie robił też z rzęs nieprzyjemnie kłujących, twardych szpilek.

Tusz występuje w jedynym słusznym kolorze: czarnym. A właściwie to w dwóch: czarnym i czarniejszym :D. Podobno wersja So Black nie jest już tak udana.

Efekt? Naprawdę świetny. Tusz znakomicie rozdziela rzęsy (nawet po 4 miesiącach), zarówno przy jednej, jak i przy dwóch warstwach, obywa się bez irytujących grudek. L'oreal wydłuża, podnosi rzęsy, ale też lekko je podkręca. Nie zapewnia mocnego pogrubienia, ale rzęsy wydają się bardziej gęste. Chociaż nie jest to produkt wodoodporny, trochę tak się zachowuje, szczególnie w kwestii zmywania (no i tego podkręcenia). Uwielbiam kosmetyki, które nie spłyną mi z pierwszą łzą i So Couture do nich należy. Coś za coś - do jego zmywania trzeba zaprzęgnąć płyn dwufazowy; twardy z niego zawodnik.



Maskara So Couture to w ostatnim czasie jeden z moich ulubieńców. Wiem, że grzebię już w prawie pustym opakowaniu, ale żal rozstawać się z tym tuszem. Zapasowe Maybelline i Eveline oraz planowany Gosh mają wysoko postawioną poprzeczkę.

Cena: ok. 60 zł
Dostępność: Natura, Hebe, Super-Pharm, Rossmann
Ocena: 5/5

Viewing all articles
Browse latest Browse all 404