Jedni wrzucają monety do rozmaitych cieków wodnych, innym zdarza się wyrzucić pieniądze w błoto. Nie toleruję dokarmiania ryb i fok tonami żelastwa, do szału doprowadza mnie fakt, że zmarnowałam fundusze, które mogłam przeznaczyć na coś innego. Skoro już wpadłam w to błoto, to teraz nim trochę porzucam (pomidorów byłoby szkoda :D). Dawno nie było postów o produktach, które dopadła ciężka choroba zwana bublozą, objawiająca się fatalnym działaniem, lub, w przypadku łagodniejszego przebiegu, brakiem jakiegokolwiek :D.
The Body Shop Banana Conditioner - choć czas jej największej popularności już minął, nadal spotykam się z pozytywnymi opiniami na temat tej odżywki. Nie wiem, czy recenzentki przesadziły z zaciąganiem się tymi miłym dla nosa zapachem, w którym oprócz banana czuć gumę balonową, czy po prostu nie są specjalnie wymagające. Odżywka TBS jest gorzej niż przeciętna, poza delikatnym "perfumowaniem" włosów właściwie nie robi nic. Nie wygładza, nie nawilża, o odżywieniu można zapomnieć. Delikatnie zmiękcza włosy (co na dobrą sprawę potrafi szampon). Nie zauważyłam, żeby wpływała pozytywnie na rozczesywanie włosów. Nawet do golenia nóg średnio się nadaje, bo zatyka maszynkę; trudno ją potem domyć. Tej pani dziękujemy!
Skład: Aqua, Musa Paradisica Fruit, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Phenoxyethanol, Hydroxyethylcellulose, Lecithin, Mel, Panthenol, Propylene Glycol, Parfum, Benzyl Alcohol, Ascorbic Acid, Citric Acid, Sodium Chloride, Sodium Hydroxide, CI 15 985, CI 19140.
Cena: 25 zł/250 zł
Dostępność: sklepy The Body Shop (np. Wrocław Magnolia)
Hipp Szampon Pielęgnacyjny - ten kosmetyk potwierdza tezę, że kosmetyki dla dzieci wcale nie muszą być delikatne. Mnie, starej krowie, mył włosy jak przeciętny szampon z SLS i wysuszał zarówno włosy, jak i skórę głowy. Do tego okropnie je plątał. Powinna mi się zapalić czerwona lampka, gdy powąchałam ten produkt - dzieciaczkowy aromat nie do końca przykrył zapach proszku do prania. Po jego użyciu czułam się jak biedny, głupi kojot, któremu struś pędziwiatr spuścił kowadło na głowę - ten szampon jest właśnie tak delikatny.
Skład: Aqua, Hydrogenated Starch Hydrolysate, Cocamidopropyl Betaine, Lauryl Glucoside, Sodium Chloride, Coco-Glucoside, Glyceryl Oleate, Prunus Amygdalus Dylcis Seed Extract, Glycerin, Parfum, Hydrogenated Palm Glycerides Citrate, Tocopherol, Citric Acidm Lactic Acid, p-Ansic Acid.
Cena: ok. 15 zł/200 ml
Dostępność: Tesco
Theatric Professional Shine Control Tissues i Essence All about Matt! Oil control paper - papiery śniadaniowe w wersji w 100% papierowej i namiętnie rozpadającej się na części (Theatric) oraz cieńszej, ale jakby bardziej luksusowej, z dodatkiem śliskiego elementu (Essence). Działanie? Podobnie beznadziejne. Theatric chłonął trochę lepiej, ale i tak nie było to działanie zadowalające. Zamiast kupować te bibułki można użyć chusteczki higienicznej, która też "wypije" trochę sebum, a przy tym paczka chustek kosztuje znacznie mniej.
Cena: ok. 8 zł/50 sztuk
Dostępność: Hebe; same Theatric są też w Rossmannie, Essence można spotkać w Kauflandzie, Naturze i Super-Pharmie
Farmona Sweet Secret Waniliowy krem do rąk i paznokci - tym kremem do rąk uszczęśliwiła mnie Biedronka. Zestaw, w którym znajdował się ten produkt, żel pod prysznic oraz masło do ciała, na które miałam ochotę, kosztował mniej niż samo masło. Więcej nie zawsze znaczy lepiej. Producent spaprał ten produkt na całej linii, poczynając od zapachu. Uwielbiam wanilię i ubolewam nad tym, że Farmonie wyszła ona taka trochę stearynowa. Sam krem jest dość tłustą mazią, która jedynie powleka dłonie parafinową otoczką, a za którą nie idzie żadna pielęgnacja skóry.
Skład: Aqua, Paraffinum Liquidum, Petrolatum, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Ethylhexyl Stearate, Propylene Glycol, Butyrospermum Parkii Butter, Cera Alba, Cocos Nucifera Oil, Tamaryndus Indica Extract, Dimethicone, Cyclopentasiloxane, Cyclohexasiloxane, Glyceryl Stearate, Vanilla Planifolia Fruit Extract, Helianthus Annuus Seed Oil, PEG-60 Hydrogenated Castor Oil, Phanthenol, Inulin Lauryl Carbamate, Xanthan Gum, Disodium EDTA, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, 2-Bromo-2-Nitropropane, 1,3-Diol, Parfum, BHA.
Cena: ok. 8 zł/100 ml
Dostępność: Douglas, Hebe
Fa Pink Passion Deodorant 48 h fresh - to było różowe i w promocji kosztowało 5 zł, a mnie właśnie skończyło się psikadło pod pachy. Zapamiętałam tę różową butelkę kryjącą równie różowy zapach z torebki ciotki ("weź wyciągnij mi ten telefon"). Postanowiłam zdradzić antyperspirant Garniera z dezodorantem Fa, nie bacząc na fatalne wspomnienia ze stosowania innego sprayu tejże marki. Początek był niezły: psiknęłam, poczułam przyjemną woń, wciągnęłam na siebie koszulkę i wyszłam z domu. Czułam dyskomfort pod pachami, ale myślałam, że uwierają mnie jakieś złośliwe szwy. Po powrocie zaobserwowałam zaognioną skórę. Zrobiłam kilkudniową przerwę i dałam kolejną szansę Fa. Skóra nie była świeżo po depilacji, a paliła żywym ogniem. Oj nieee. tak się nie bawimy. Dodam jeszcze do tego, że dezodorant nie odświeża na zbyt długo, nie bardzo wychodzi mu maskowanie nieprzyjemnego zapachu. Został obsadzony w roli odświeżacza do WC i tak zakończył swój żywot. Nigdy więcej psikadeł z Fu!
Skład: Butane, Alcohol Denat, Propane, Isobutane, Triethyl Citrate, Parfum, Linalool, Hexyl Cinnamate, Limonene, 1,2 Hexanediol, Caprylyl Glycol, 2-Benzylheptanol, Butylphenyl Methylproional, Cocamidopropyl PG-Dimonium Chloride Phosphate, Phenoxyethanol, Hexyl Salicylate, Citronellol, Coumarin.
Cena: ok. 8 zł/150 ml
Dostępność: Hebe, Natura, Rossmann, Super-Pharm, Tesco
Znacie któryś z tych produktów? A co Wam ostatnio podpadło?