Ciotki dobre rady... Kobiety w mojej rodzinie zawsze przewracały oczami na wzmiankę o różach do policzków. "Po co ci to", "będziesz wyglądała jak matrioszka", "bronzer nie lepszy?"... Słuchałam jak zgaszonego radia i robiłam swoje :). I co? A to, że teraz wszystkie namiętnie nakładają róż. Jednak znalezienie takiego, którego aplikacja będzie przyjemnością, a nie męką, wcale nie jest takie łatwe.
Marka Catrice, starsza siostra popularnego Essence, nie cieszy się równie dużym zainteresowaniem. Dziewczyny co prawda szaleją za kryjącym korektorem, błyszczykami z gąbką, zestawem i kredką do brwi - te kosmetyki są wykupowane szybko i chętnie, ale reszta asortymentu nie wzbudza aż takich emocji. Podczas buszowania po drogerii warto się jednak pochylić i wsadzić rękę w tester różu - ten kosmetyk ma szansę rozkochać w sobie od pierwszego "macania"!
Opakowanie jest dość standardowe dla Catrice - porządne, z grubego plastiku. To większa wersja tego, w co zapakowane są ich cienie. Proste, minimalistyczne, nie jest biżuteryjnym puzderkiem, ale to zupełnie nie gra roli. Liczy się wnętrze, a to ma doskonałe.
Zachwyciła mnie konsystencja różu. Po betonowym okropieństwie MAC Catrice wydał się wręcz kremowy. Róż jest drobno zmielony, bardzo jedwabisty, świetnie przyczepia się do skóry oraz do pędzli (wystarczy dotknąć powierzchni kosmetyku). Dzięki takiej formule kolor jest nasycony, nie trzeba się namachać, żeby osiągnąć wyrazisty efekt. Łatwo go nałożyć, rozprowadza się bez plam. Trwałość też jest bez zarzutu, trzyma mi się do zmycia (12 godzin), po kilku godzinach kolor delikatnie blednie, ale równomiernie, nie schodzi "puzzlami".
Kolor, który wpadł mi w ręce, to 080 Sunrose Avenue (swoją drogą uwielbiam te gry słów w nazwach odcieni kosmetyków Catrice). Ten średni, neutralny róż spodobał mi się w opakowaniu, jednak tester ostudził mój zapał. Sunrose Avenue ma mikrodrobinki w srebrnym odcieniu i jest delikatnie perłowy (nie jest to mocna biała perła, a kolor kilka tonów jaśniejszy od bazowego). Na dłoni dość mocno połyskiwał, bałam się świecących placków na policzkach. Moje obawy były jednak nieuzasadnione, róż pięknie wtapia się w skórę, drobinki są zupełnie niewidoczne. Perła też się "wydelikaca", dając subtelną satynową głębię koloru, nie zaś połyskującą taflę. Takie wykończenie bardzo odświeża, wyglądam od razu na bardziej wypoczętą.
![]() |
Na każdym ze zdjęć po lewej jest Catrice 080 Sunrose Avenue, a po prawej podrapany MAC Mocha |
Idźcie i macajcie te róże wszyscy :D. Warto przyjrzeć się kolorom w ofercie, może znajdziecie coś dla siebie. Jakościowo cud, miód i maliny (10 zł za niewielki kartonowy koszyk, zwariowali).
Skład: TALC, MICA, MAGNESIUM STEARATE, ISOCETYL STEAROYL STEARATE, PEG-8, TOCOPHEROL, ASCORBYL PALMITATE, ASCORBIC ACID, CITRIC ACID, METHYLPARABEN, PROYLPARABEN, CI 15850 (RED 7 LAKE), CI 42090 (BLUE 1 LAKE), CI 77491 (IRON OXIDES), CI 77742 (MANGANESE VIOLET), CI 77891 (TITANIUM DIOXIDE).
Cena: ok. 15 zł/5 g
Dostępność: Hebe, Natura, wybrane Super-Pharmy i Kauflandy
Ocena: 5/5