Marka Rimmel stale się rozwija i co jakiś czas odświeża swój asortyment. Kredki Scandaleyes zajęły miejsce cieni w formie błyszczykowej, które miały grono swoich zwolenniczek (sama polubiłam odzień Rich Russet). Sądziłam, że producent będzie chciał rozszerzać gamę dostępnych kolorów, bo produkt był dość popularny. Jednak Rimmel zdecydował się na zamianę płynnej formuły na stałą i tym sposobem pojawiły się w ofercie kredki "z nadwagą" :). Ulokowano je w miejscu poprzedniczek. Nie otrzymały specjalnie dużego "metrażu", z tego względu gama odcieni jest ponownie uboga, składa się z 5 odcieni. Przy okazji promocji w Rossmannie, w moje ręce wpadł 002 Bulletproof Beige.
Opakowanie? Kredka jak kredka, Rimmel to typowy grubasek, chociaż z gatunku tych z lekką nadwagą, a nie chorobliwie otyłych (jak np. rozświetlające kredki Essence). Zmieści się do większej dziurki w temperówce.
Rimmel ma taką "akuratną" (przynajmniej moim zdaniem) konsystencję. Rysik nie jest ani zbyt ciapowaty, ani zbyt twardy. Można nim bez problemu malować po powiece, a także spróbować wypełnić linię wodną. Produkt dobrze przyczepia się do skóry, najlepiej do suchej - na dłoni pozostaje na naprawdę długo. A na oku? Mam tłuste powieki i niestety Rimmel dał ciała. Początkowo myślałam, że to może taki ewenement jak jego błyszczykowy poprzednik, który nie lubił się z kremami pod oczy.. Niestety, kredka niezależnie od tego jaki krem aplikowałam (i czy w ogóle to robiłam) zbierał się w załamaniach. Nie pomogły bazy (Zoeva i Hean), kredka utrzymywała się ładnie od 2 godzin (na sucho) do maksymalnie 4-5 (z bazą). Wynik rozczarowujący jak na kosmetyk w założeniu trwały i wodoodporny.
Wspominałam już o ubogiej gamie kolorystycznej. Mnie w oko wpadł odcień beżowy, który jest takim delikatnym karmelowym brązem. Kolor niczego sobie, ale bez szału - nie jest szczególnie brzydki, ale nie zachwyca na tyle, żeby po niego ciągle sięgać.
Opakowanie? Kredka jak kredka, Rimmel to typowy grubasek, chociaż z gatunku tych z lekką nadwagą, a nie chorobliwie otyłych (jak np. rozświetlające kredki Essence). Zmieści się do większej dziurki w temperówce.
Rimmel ma taką "akuratną" (przynajmniej moim zdaniem) konsystencję. Rysik nie jest ani zbyt ciapowaty, ani zbyt twardy. Można nim bez problemu malować po powiece, a także spróbować wypełnić linię wodną. Produkt dobrze przyczepia się do skóry, najlepiej do suchej - na dłoni pozostaje na naprawdę długo. A na oku? Mam tłuste powieki i niestety Rimmel dał ciała. Początkowo myślałam, że to może taki ewenement jak jego błyszczykowy poprzednik, który nie lubił się z kremami pod oczy.. Niestety, kredka niezależnie od tego jaki krem aplikowałam (i czy w ogóle to robiłam) zbierał się w załamaniach. Nie pomogły bazy (Zoeva i Hean), kredka utrzymywała się ładnie od 2 godzin (na sucho) do maksymalnie 4-5 (z bazą). Wynik rozczarowujący jak na kosmetyk w założeniu trwały i wodoodporny.
Wspominałam już o ubogiej gamie kolorystycznej. Mnie w oko wpadł odcień beżowy, który jest takim delikatnym karmelowym brązem. Kolor niczego sobie, ale bez szału - nie jest szczególnie brzydki, ale nie zachwyca na tyle, żeby po niego ciągle sięgać.
![]() |
Od lewej: Rimmel Scandaleyes 002 Bulletproof Beige L'oreal Infaillible 002 Hourglass Beige My Secret Star Dust nr 4 |
Rimmel tym razem mnie rozczarował. Spodziewałam się kolejnego dobrego kosmetyku, tym razem mam jednak wrażenie, że producent zamienił dobre na "lepsze".
Cena: ok. 20 zł/3,25 g
Dostępność: Hebe, Natura, Super-Pharm, Rossmann
Ocena: 2,5/5
Cena: ok. 20 zł/3,25 g
Dostępność: Hebe, Natura, Super-Pharm, Rossmann
Ocena: 2,5/5