Po czym poznać dobry chleb? Po tym, że nie jest napompowany powietrzem i nie traci świeżości po kilku godzinach. Po czym poznać dobry tusz? Trzeba go zbadać pod tymi samymi kryteriami, tylko godziny zastąpić tygodniami (w wersji optymistycznej nawet miesiącami).
Tusz marki Celia trafił do mnie przypadkiem. Przeglądałam Instagram i w oczy rzuciła mi się informacja, że dołączony jest do jednej z babskich gazetek. Jestem łasa na kosmetyczne dodatki, więc mimo niechęci do samego tytułu (i okładki czasopisma z parką, która w lutym wyskakiwała z lodówki), wybrałam się do kiosku. Na wstępie od razu ponarzekam - Celia niby polska, a tak słabo dostępna. Żeby człowiek musiał gazetę dla tuszu kupować :D.
W serii Lashes on Top znajdują się trzy maskary, które najłatwiej rozróżnić po kolorach opakowań. Żółta i niebieska mają klasyczne włochate szczoteczki i zapewniają odpowiednio efekt ekstremalnej czerni (żółta) oraz 100% pogrubienia (niebieska). Zielona i różowa otrzymały silikonowe szczoteczki i za zadanie mają zwiększyć o 60% (tylko?!) objętość (zielona) oraz w 100% rozdzielić i dodać objętości (różowa). Gdy szukałam gazety z dodatkiem, od razu wiedziałam, że postawię na zieleń lub róż. Akurat nawinęła się pod rękę ta różowa. Kupujemy, próbujemy :).
![]() |
Po lewej: Celia Po prawej: Lovely Curling Pump Up |
Tym, co wyróżnia tę wersję Lashes on Top wśród innych tuszy, jest nietypowa szczoteczka. Nie spotkałam się jeszcze z takim aplikatorem, który byłby z jednej strony miał dość długie igiełki, a z drugiej zupełnie króciutkie. Te krótsze wypustki do świetna opcja do dolnych rzęs. Aplikator jest jednak dość sztywny i drapiący, przez co nieco spada komfort jego użytkowania.
Tusz od samego początku miał taką "akuratną" formułę. A to niestety nie jest dobry znak. Chociaż z reguły cenię kosmetyki, który od razu działa tak jak producent przykazał, jednak tusze są wyjątkiem. Takie "zdatne do użytku" od pierwszej chwili, zazwyczaj szybko wysychają. Nie inaczej było w tym przypadku. Nacieszyłam się nim dwa miesiące, przy czym właściwie po miesiącu rozpoczęły się gwałtowne opady czarnych grudek. Szkoda.
Jaki efekt uzyska się tuszem Celia? Przyjemne rozdzielenie i wydłużenie bez spektakularnego pogrubienia (ach ten reklamowy żargon, jakoś wchodzi w krew :)). Tusz dobrze rozczesuje rzęsy, przez co makijaż oka wygląda dość schludnie (nienawidzę pięciu kilogramów maskary na rzęsach - pozdrawiam D., moją koleżankę z liceum). Wydłużenie jest subtelne, z pewnością nie w stylu owadzich odnóży - może z uwagi na to lekkie działanie pogrubiające. W sam raz na co dzień.
Tusz Celia to niezły produkt, który ma szansę trafić w gust wielbicielek delikatnego podkreślenia rzęs. Jedna krótka żywotność tuszu niespecjalnie zachęca do zakupu. Z tej mąki chyba nie będzie dobrego chleba :).
Cena: ok. 11 zł
Dostępność: drogerie Jasmin
Ocena: 3,5/5
Tusz od samego początku miał taką "akuratną" formułę. A to niestety nie jest dobry znak. Chociaż z reguły cenię kosmetyki, który od razu działa tak jak producent przykazał, jednak tusze są wyjątkiem. Takie "zdatne do użytku" od pierwszej chwili, zazwyczaj szybko wysychają. Nie inaczej było w tym przypadku. Nacieszyłam się nim dwa miesiące, przy czym właściwie po miesiącu rozpoczęły się gwałtowne opady czarnych grudek. Szkoda.
Jaki efekt uzyska się tuszem Celia? Przyjemne rozdzielenie i wydłużenie bez spektakularnego pogrubienia (ach ten reklamowy żargon, jakoś wchodzi w krew :)). Tusz dobrze rozczesuje rzęsy, przez co makijaż oka wygląda dość schludnie (nienawidzę pięciu kilogramów maskary na rzęsach - pozdrawiam D., moją koleżankę z liceum). Wydłużenie jest subtelne, z pewnością nie w stylu owadzich odnóży - może z uwagi na to lekkie działanie pogrubiające. W sam raz na co dzień.
![]() |
Cena: ok. 11 zł
Dostępność: drogerie Jasmin
Ocena: 3,5/5