Te kilka ostatnich dni przed świętami to zwykle dość intensywny okres. W niektórych kuchniach już dzisiaj rozpoczęły się przygotowania do Wigilii i Bożego Narodzenia. Inni z kolei wymiatają koty z dawno zapomnianych kątów. A część osób biega z wywieszonym językiem po mieście w poszukiwaniu prezentów i dodatków do świątecznych przysmaków. I ja rzuciłam się w ten świąteczno - zakupowy wir. Oto, czym zaowocowało kilka ostatnich dni:
Balea Feige&Schokoladenduft żel pod prysznic - jeżeli myślicie, że niemieckie kosmetyki są nieosiągalne w Polsce, lub osiągalne, ale na Allegro i w sklepach internetowych, w których sporo sobie za nie liczą (czasami nieźle zdzierają), to się mylicie. Warto poszukać sklepów z chemią niemiecką w swoim mieście, w którym na pewno znajdziecie część asortymentu :). Za żel z makaronikowej edycji świątecznej o pojemności 300 ml zapłaciłam 5 zł (Centrum Handlowe Gaj). Całkiem przyjemnie, prawda?
Stara Mydlarnia Glinka zielona (sklep firmowy ul. Odrzańska 15) i Dabur Woda różana (Helfy ul. Św. Mikołaja) - te dwa produkty mają mi pomóc zaprzyjaźnić się z maseczkami do twarzy. Moja cera polubiła glinkę, o czym przekonałam się używając Vichy 3w1. Zobaczymy, jak długo potrwa zapał do siedzenia z błotkiem na twarzy, ale jestem optymistką. Może efekty będą tego warte.
Be Beauty Płyn micelarny - lubiłam żel micelarny, to może i polubię płyn. Zbiera dobre opinie, ludzie w sklepie się na niego rzucają, więc mam nadzieję, że i u mnie się sprawdzi.
Essence Ready for Boarding baza peel-off - baza peel-off z Essence jest ostatnio hitem blogosfery. Na jej punkcie oszalały fanki brokatów, które mimo miłości do świecidełek, nie znoszą użerać się z ich zmywaniem. W efekcie, dzięki szeroko zakrojonej blogerskiej kampanii, po tym produkcie zostało tylko puste miejsce w szafie. Na szczęście bardzo pomocna pani Naturzanka zaproponowała (!!!) mi taką samą bazę, ale z limitowanej edycji. Kto zna obsługę polskich drogerii, ten wie, że sprzedawczyni zorientowana w temacie to prawdziwy skarb - nie ma co jednak winić obsługi, zwykle niewiedza osób sprzedających wynika z tego, że się ich nie szkoli, nie zaznajamia z produktami, które mają sprzedawać. A łatwo z siebie zrobić idiotę i zrazić klienta.
Bezfirmowy Olejek do skórek - kupiony u pani, która nadała w miarę przyzwoity kształt moim paznokciom. Podobno dobrze smarować skórki takim olejkiem. Pożyjemy, zobaczymy. Na razie mogę na jego temat powiedzieć tyle, że ma ładne ozdoby w środku i całkiem przyjemnie pachnie :).
Kupno bazy peel-off było spowodowane tymi dwoma gagatkami, które wygrałam w konkursie u 9thPrincess. Jolly Jewels nr 103 i 102 będą mi umilać najbliższy okres. Zamierzam przezwyciężyć swoją niechęć do brokatów - teraz będę szajning lajk e star!
Gdy wpadłam dzisiaj do domu, brat wręczył mi kopertę słusznych rozmiarów. Myślałam, że może to kartka świąteczna od kogoś ze znajomych. Po zerknięciu na adresata, bardzo się zdziwiłam. Niezwykle miły gest ze strony firmy Oceanic. Kalendarz na 2013 rok już zawisł w kuchni (udało im się trafić, dzisiaj główkowałyśmy z mamą nad wyborem kalendarza na przyszły rok, a tu sprawa rozwiązała się sama). Płytę z pięcioma utworami (szkoda, że nie świątecznymi :D) na pewno przesłucham - może w końcu uda mi się przekonać do polskiej muzyki. Najbardziej ujęła mnie jednak kartka z podpisami pań z PR - to niezwykle miły gest.
Tymczasem łapię za szczotki. W międzyczasie będę wpadała do kuchni skosztować przysmaków. A jak u was wygląda przedświąteczna sobota?