Myślałam, myślałam i wymyśliłam! O czym można pisać w dniu, w którym musi być choć odrobinę tłusto (ile pączków na liczniku, przyznawać się)? Oczywiście, że o tłuszczu! Do wyboru miałam oponkę na brzuchu albo smalec na twarzy. Wybrałam tę drugą opcję.
Zawsze fascynowała mnie idea bibułek matujących. Po co mi to, skoro można dołożyć pudru, gdy zajdzie taka potrzeba? Może zabrzmi to głupio, gdy wyjdzie to spod klawiatury całkiem młodej jeszcze osoby (ekhem, zależy od punktu siedzenia), ale w wiekiem skóra się zmienia. To, co znosiła kilka lat temu, niekoniecznie odpowiada jej dzisiaj. Obecnie nie przepada za zbyt ciężkimi podkładami i kolejnymi warstwami pudru. Staram się ją możliwie jak najbardziej odciążyć, więc ograniczam ilość szpachli. Dodatkowe porcje pudru (chociaż puderniczkę i tak noszę ze sobą) zastąpiłam bibułkami matującymi.
Mam pewien problem z produktami tego typu. Bo one właściwie nie matują (przynajmniej nie w ten sposób, który ja rozumiem pod pojęciem "matowienia"), a "odtłuszczają" skórę. Mniejsza z tym.
Bibułki Inglota były na mojej liście od długiego czasu, pamiętam, że polecała je jedna z dziewczyn (Hexx?). Byłam dość sceptycznie nastawiona po papierkach z Wibo, więc trochę się ociągałam z zakupem. W końcu się zdecydowałam i... DLACZEGO TAK DŁUGO ZWLEKAŁAM?
Zacznę, tradycyjnie już, od opakowania. Kartonowa, niezbyt wytrzymała koperta. W środku ma pasek taśmy, która chyba ma ułatwiać wydobywanie arkusików. Nie wiem, czy to działa, odkleiłam ten pasek po zużyciu wszystkich bibułek. Może gdybym się wcześniej mu przyjrzała, to klęłabym upychając na powrót nadmiar w kopercie :D.
Bibułki są wykonane z dość ciekawego materiału. Wibo i Theatric są bliższe szkolnej prasowanej bibule, a Inglot jest trochę inny. Tworzywo jest dość śliskie, takie lejące. Gdy się je zegnie, to z łatwością można rozprostować (widać miejsca zagięcia, ale nie są one takie głębokie jak w przypadku Wibo/bibuły). Są bardzo wytrzymałe, nie rozrywają się.
Jak działa taka niepozorna kartka? Jak widać na załączonym obrazku, bibułka z Inglota jest całkowicie biała i nieprzezroczysta (Wibo i Theatric są różowe i prześwitują). Po przyłożeniu do twarzy, Inglot z białej robi się przezroczysta. Jest bardzo chłonna, jedna bibułka wystarcza na całą twarz. Twarz po zastosowaniu tego niepozornego cudaka staje się na powrót matowa.
Bardzo żałuję, że postanowiłam zdradzić Inglota. Za karę zużyję te bibułki, które mam, a potem lecę po te. Wątpię, żebym w podobnej cenie znalazła coś równie dobrego. Polecam!
Skład: Polypropylene, Mineral Oil, Dimethyldibenzylidene Sorbitol.
Cena: ok. 22 zł/50 sztuk
Dostępność: salony i punkty firmowe Inglota, Douglas
Ocena: 5/5