Nie mam ostatnio szczęścia w przypadku kosmetyków. Czego nie wrzucę to koszyka, to szybko zostaje wycofane (módlcie się, żebym nie zaczęła się kręcić obok waszych ulubieńców :D). Ukochane L'oreal Infaillible zniknęły już z półek, Cosnova postanowiła wycofać się z produkcji wodoodpornego top coatu do rzęs.... Nie chcę się rozklejać, choć rozstania z lubianymi produktami bywają trudne. Dziś o kolejnym produkcie, który zniknie niebawem z półek. Czy tym razem jest czego żałować?
Z wypiekanymi produktami nigdy nie było mi po drodze. Raz miałam róż (teraz oswajam tego typu kosmetyk po raz drugi), po drodze zaplątał się też jakiś puder, którego użyłam dwa razy. Nigdy nie testowałam tego typu cienia. Po niewielkich doświadczeniach z kosmetykami w tej formie, które nie zachwycały pigmentacją i przyczepnością do skóry, nie spodziewałam się zbyt wiele po cieniu Catrice.
Opakowanie jest porządnie wykonane, ten przezroczysty plastik wygląda bardzo porządnie. Nie wiem dlaczego, ale bawi mnie ta kopułka na wybrzuszenie :).
Konsystencja cienia mnie zaskoczyła. Spodziewałam się, że będzie dość twardy (jak np. róż Bourjois). Choć paznokieć nie wchodzi w niego tak łatwo, jak w produkty pudrowe, tego jednak nie jest on całkiem skamieniały. Catrice bardzo dobrze przyczepia się do skóry. Współpracuje z pędzlami naturalnymi, choć lepsze krycie osiąga się przy użyciu palca albo pędzla syntetycznego.
W założeniu jest to produkt do stosowania na sucho i mokro. Muszę przyznać, że cień wygląda znacznie lepiej, gdy zaaplikujemy go na mokro. Nie osypuje się wtedy i ma lepszą pigmentację. Przy nałożeniu na sucho jest półtransparentny, bardziej daje błysk niż jakikolwiek kolor.
Niestety, ten cień nie cieszy zbyt długo oka. Bez bazy wytrzymuje w dobrym stanie mniej więcej 3 godziny (po 6 miałam brązowe krechy w załamaniach). Nałożony na mokro wykazuje się podobną trwałością. Na bazie radzi sobie w niezmienionym stanie przez 8 godzin.
Na deser zostawiłam sobie odcień. Lunch at Tiffany's to taki odcień kawy z mlekiem, ale przez dużą dozę perły i sporo maleńkich srebrnych drobinek jest dość chłodny (jakby ta kawa była jakąś szarą lurą). Na powiece bardziej połyskuje niż nadaje wyrazisty kolor, dzięki temu pięknie rozświetla spojrzenie. Przez perłowe wykończenie sprawia wrażenie "mokrego", jednak nie wygląda to w żadnym razie tandetnie.
Ładny, ale... "Ale" jest tu słowem kluczowym. Przyjemny odcień, jednak nie zachwycający. Szkoda, że producent nie postawił na większą koncentrację koloru kosztem tej perły i drobinek. Trwałość też nie jest na tyle powalająca, żebym z miejsca zakochała się w tym cieniu i zapragnęła skompletować całą rodzinkę. Mimo wszystko miło jest go mieć w kosmetyczce :). Płakać za nim nie będę, liczę, że pojawią się nowe interesujące cacka.
Cena: ok. 17 zł/0,8 g (w Kauflandzie teraz za 9,99 zł)
Dostępność: Drogerie Hebe, Natura, wybrane Super-Pharmy, Tesco i Kauflandy
Ocena: 3,5-4/5
Opakowanie jest porządnie wykonane, ten przezroczysty plastik wygląda bardzo porządnie. Nie wiem dlaczego, ale bawi mnie ta kopułka na wybrzuszenie :).
![]() |
Na każdym zdjęciu od lewej: bez bazy na sucho, z bazą, na mokro bez bazy |
W założeniu jest to produkt do stosowania na sucho i mokro. Muszę przyznać, że cień wygląda znacznie lepiej, gdy zaaplikujemy go na mokro. Nie osypuje się wtedy i ma lepszą pigmentację. Przy nałożeniu na sucho jest półtransparentny, bardziej daje błysk niż jakikolwiek kolor.
Niestety, ten cień nie cieszy zbyt długo oka. Bez bazy wytrzymuje w dobrym stanie mniej więcej 3 godziny (po 6 miałam brązowe krechy w załamaniach). Nałożony na mokro wykazuje się podobną trwałością. Na bazie radzi sobie w niezmienionym stanie przez 8 godzin.
Na deser zostawiłam sobie odcień. Lunch at Tiffany's to taki odcień kawy z mlekiem, ale przez dużą dozę perły i sporo maleńkich srebrnych drobinek jest dość chłodny (jakby ta kawa była jakąś szarą lurą). Na powiece bardziej połyskuje niż nadaje wyrazisty kolor, dzięki temu pięknie rozświetla spojrzenie. Przez perłowe wykończenie sprawia wrażenie "mokrego", jednak nie wygląda to w żadnym razie tandetnie.
Ładny, ale... "Ale" jest tu słowem kluczowym. Przyjemny odcień, jednak nie zachwycający. Szkoda, że producent nie postawił na większą koncentrację koloru kosztem tej perły i drobinek. Trwałość też nie jest na tyle powalająca, żebym z miejsca zakochała się w tym cieniu i zapragnęła skompletować całą rodzinkę. Mimo wszystko miło jest go mieć w kosmetyczce :). Płakać za nim nie będę, liczę, że pojawią się nowe interesujące cacka.
Cena: ok. 17 zł/0,8 g (w Kauflandzie teraz za 9,99 zł)
Dostępność: Drogerie Hebe, Natura, wybrane Super-Pharmy, Tesco i Kauflandy
Ocena: 3,5-4/5