Gwiazdy, gwiazdeczki, gwiazdunie... Pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu namiętnie przeglądałam kolorowe czasopisma, z uwagą śledziłam dokonania rozmaitej maści celebrytów. W tamtym czasie namiętnie słuchałam popularnych stacji radiowych i oglądałam teledyski na Vivie. Potem rozrywek zaczęłam szukać gdzie indziej. Zdarza mi się zajrzeć na Pudla, ale bardzo często zupełnie nie kojarzę osób, o których piszą. Smuteczek :). Gdy na rynku pojawiła się seria lakierów sygnowanych przez Ritę Orę, zastanawiałam się: wszystko pięknie, tylko kim, do jasnej Anielki, jest Rita Ora :D? Wątpliwości odnośnie pani na buteleczce, nie przeszkodziły mi w zakochaniu się w jednym z odcieni - pomimo burzliwego związku z niebieskościami na paznokciach, wiedziałam, że 853 Pillow Talk musi być mój. Miałam jednak pecha, ponieważ półki wiecznie świeciły pustkami. Najpierw w moje ręce wpadł szalenie popularny 203 Lose Your Lingerie. Po jakimś czasie udało mi się zdobyć wymarzony błękit, a niedługo po zakupie otrzymałam przesyłkę od Rimmela z 613 Midnight Rendezvous, 703 White Hot Love oraz 203, który tym sposobem mi się zdublował.
Rita Ora to kolejna celebrytka, obok Kate Moss, która firmuje swoim nazwiskiem linię lakierów. Obie panie reklamują jednak zupełnie inne serie - Kate przypadła w udziale Salon Pro, Ricie - 60 seconds. Lakiery z tej drugiej linii są trochę mniejsze (8 ml; Salon Pro 12 ml) i tańsze. Tym co je wyróżnia jest krycie po jednej warstwie i wysychanie w minutę. Podobno.
Buteleczka jest bardzo prosta. Nakrętka nie jest przekombinowana jak w przypadku perfumowanych lakierów Revlon, "kij"jest klasyczny i wygodnie się nim operuje. Pędzelek także prezentuje się przyjemnie - w porównaniu z lakierami Revlonu jest grubszy i bardziej prosty. Jest odrobinę cieńszy niż aplikator w serii Salon Pro. Teoretycznie wygodny, ale...
... nie do tej konsystencji - przynajmniej w kwestii pasteli. Mam wrażenie, że te jasne odcienie i granatowo-fioletowy 613 to różne produkty, choć z tej samej serii. Pastele są gęste, smużą przeokropnie i właściwie dopiero po trzech warstwach wyglądają dobrze (one-coat nail polishes, jak twierdzi producent). Midnight Rendezvous jest odrobinę rzadszy, lepiej się rozprowadza, równomiernie pokrywa płytkę i po jednej warstwie wygląda naprawdę dobrze.
Kwestia szybkiego wysychania też jest dyskusyjna. Jedna warstwa Midnight Rendezvous schnie około 2-5 minut i po tym czasie można robić wszystko (w zależności o grubości). Przestaje być różowo, gdy złapiemy się za pastele - tutaj trzy warstwy schną dobre pół godziny, a po 2 lakier nadal nie jest utwardzony (rano obudziłam się z odbitą poduszką).
Trwałość tych produktów nie oszałamia. Trzy dni to wynik dobry, choć nie idealny.
Na koniec zostawiłam sobie wykończenie i kolory. Lakiery nie charakteryzują się mocnym połyskiem, jest on dość subtelny, szczególnie pastele wydają się lekko wytarte. Różnice między 613 a kolegami z jasnej strony mocy (przynajmniej kolorystycznej) objawiają się także w tym, że Midnight Rendezvous to lakier kremowy, natomiast do 203, 703 i 783 producent wcisnął delikatną perłę i srebrny shimmer. Te "efekty specjalne" nie są mocno widoczne na paznokciach, ale sprawiają właśnie, że pastele są takie... przykurzone, jakby lekko wyprane?
Na polski rynek wprowadzono 9 odcieni z tej serii. To barwy w sam raz na lato, poza Let's get nude właściwie nie znajdziemy klasycznych kolorów. Ja w swoim zbiorze posiadam trzy całkiem ładne jasne odcienie - gaciowy róż (203), ciepłą biel (703) i niebiański (853). Czarnym koniem okazał się jednak granat z nutą fioletu (613).
Gdyby nie Midnight Rendezvous miałabym złe zdanie o 60 seconds by Rita Ora. Może inne intensywne odcienie również są godne uwagi. Z całą pewnością mogę za to stwierdzić, że te jasne odcienie nie zachwycają. Mierne krycie, smużenie i dość długie wysychanie nijak mają się do obietnic producenta.
Cena: ok. 11-12 zł/8 ml
Dostępność: Rossmann, Hebe, Super-Pharm, Natura
Ocena: 2,5-3/5 (pastele), 4/5 (granat)
P.s. Dwa kupiłam, trzy dostałam od marki Rimmel (w tym jeden taki sam, jak kupiłam). Myśl o tym, co chcesz :).
P.s.2 Wczoraj dostałam trzy kolejne kolory - biały, miętę i wściekły róż.
Buteleczka jest bardzo prosta. Nakrętka nie jest przekombinowana jak w przypadku perfumowanych lakierów Revlon, "kij"jest klasyczny i wygodnie się nim operuje. Pędzelek także prezentuje się przyjemnie - w porównaniu z lakierami Revlonu jest grubszy i bardziej prosty. Jest odrobinę cieńszy niż aplikator w serii Salon Pro. Teoretycznie wygodny, ale...
... nie do tej konsystencji - przynajmniej w kwestii pasteli. Mam wrażenie, że te jasne odcienie i granatowo-fioletowy 613 to różne produkty, choć z tej samej serii. Pastele są gęste, smużą przeokropnie i właściwie dopiero po trzech warstwach wyglądają dobrze (one-coat nail polishes, jak twierdzi producent). Midnight Rendezvous jest odrobinę rzadszy, lepiej się rozprowadza, równomiernie pokrywa płytkę i po jednej warstwie wygląda naprawdę dobrze.
Kwestia szybkiego wysychania też jest dyskusyjna. Jedna warstwa Midnight Rendezvous schnie około 2-5 minut i po tym czasie można robić wszystko (w zależności o grubości). Przestaje być różowo, gdy złapiemy się za pastele - tutaj trzy warstwy schną dobre pół godziny, a po 2 lakier nadal nie jest utwardzony (rano obudziłam się z odbitą poduszką).
Trwałość tych produktów nie oszałamia. Trzy dni to wynik dobry, choć nie idealny.
Na koniec zostawiłam sobie wykończenie i kolory. Lakiery nie charakteryzują się mocnym połyskiem, jest on dość subtelny, szczególnie pastele wydają się lekko wytarte. Różnice między 613 a kolegami z jasnej strony mocy (przynajmniej kolorystycznej) objawiają się także w tym, że Midnight Rendezvous to lakier kremowy, natomiast do 203, 703 i 783 producent wcisnął delikatną perłę i srebrny shimmer. Te "efekty specjalne" nie są mocno widoczne na paznokciach, ale sprawiają właśnie, że pastele są takie... przykurzone, jakby lekko wyprane?
Na polski rynek wprowadzono 9 odcieni z tej serii. To barwy w sam raz na lato, poza Let's get nude właściwie nie znajdziemy klasycznych kolorów. Ja w swoim zbiorze posiadam trzy całkiem ładne jasne odcienie - gaciowy róż (203), ciepłą biel (703) i niebiański (853). Czarnym koniem okazał się jednak granat z nutą fioletu (613).
Gdyby nie Midnight Rendezvous miałabym złe zdanie o 60 seconds by Rita Ora. Może inne intensywne odcienie również są godne uwagi. Z całą pewnością mogę za to stwierdzić, że te jasne odcienie nie zachwycają. Mierne krycie, smużenie i dość długie wysychanie nijak mają się do obietnic producenta.
Cena: ok. 11-12 zł/8 ml
Dostępność: Rossmann, Hebe, Super-Pharm, Natura
Ocena: 2,5-3/5 (pastele), 4/5 (granat)
P.s. Dwa kupiłam, trzy dostałam od marki Rimmel (w tym jeden taki sam, jak kupiłam). Myśl o tym, co chcesz :).
P.s.2 Wczoraj dostałam trzy kolejne kolory - biały, miętę i wściekły róż.