Czy dzisiejszego poranka wy też czuliście się okradzeni? Kto mi ukradł tę godzinę snu, ja się pytam, no kto :D? Zmiana czasu zawsze krzyżuje mi szyki i przez kilka dni chodzę lekko zakręcona. Jednak nie jest w stanie całkowicie wybić mnie z równowagi i pewne kwestie pozostają niezmienne, m.in. prezentacja zużyć na koniec miesiąca. Choćby się waliło i paliło "brudy" trzeba wywlec :D!
Było: Alverde Sensitivshampoo Birke Salbei - używałam tego produktu przez cały marzec, a tak na dobrą sprawę, niewiele jestem w stanie na jego temat napisać. Aż ciśnie się na klawiaturę, że to szampon jak szampon. Muszę się jeszcze zastanowić nad swoimi uczuciami do niego.
Jest. Yves Rocher Delikatny szampon z wyciągiem z hamamelisu.
Było: L'oreal Liss Unlimited - profesjonalne produkty marki L'oreal są mi od dawna znane, ponieważ moje ciotki używają ich namiętnie. Podczas jednej z ostatnich wizyt u rodziny podprowadziłam małą maskę wygładzającą, która zachwyciła mnie po pierwszym użyciu. Bywa jednak w życiu tak, że po gwałtownej miłości od pierwszego wejrzenia, dochodzi do szybkiego rozstanie. Tak się sprawa miała z tą maską; początkowo byłam nią oczarowana, ale z czasem przestała mi się podobać.
Powodem takie obrotu sprawy może być to, że ten produkt jedynie obciąża włosy, dając wrażenie ich wygładzenia. O ile wygląda to nawet nieźle w przypadku, gdy maska ląduje na włosach po nawilżającej odżywce, tak samodzielnie nie radzi sobie najlepiej. Włosy są suche, choć gładkie. Szkoda.
Jest: Alverde Glanzhaarkur Zitrone Aprikose.
Było: BarbraPro Płyn micelarny - dobry kosmetyk o niezbyt korzystnej relacji ceny do pojemności. Poświęciłam mu całą poprzednią notkę - jeżeli ktoś jest zainteresowany jego recenzją to zapraszam.
Jest: Celia Kolagen Tonik do oczyszczania i odświeżania cery.
Było: Vichy Capital Soleil Spf 50 - chroni i nie zostawia tłustej warstwy na twarzy. Dobrze współpracuje z makijażem. Będę na niego polowała! Recenzja znajduje się TU.
Jest: Ziaja Matujący krem do twarzy Spf 50 - jak on jest matujący, to ja jestem Kleopatrą :D.
Było: Fitokosmetik Błękitna glinka wałdajska - muszę przyznać, że nie dostrzegłam istotnej różnicy w działaniu między glinką zieloną a błękitną (która też ma zielony kolor, ale to szczegół). Błękitne błotko miało regenerować i ujędrniać, ale nie zauważyłam działania tego rodzaju. Glinka wałdajska oczyszcza równie dobrze jak kambryjska zielona, pozostawia skórę czystą, zwęża pory, ale jest od swojej koleżanki mniej ściągająca.
Jest: Organique Ghassoul Clay Powder.
Było: DermoPharma+ Deep Cleansing Nose Pore Strips - niezłe plastry oczyszczające, wydaje mi się, że są lepsze od Purederm i wyciągają trochę więcej. Niestety ich zakup jest mniej opłacalny, bo za 2 sztuki płacimy 7 zł, podczas gdy 6 sztuk tych z Purederm można dostać w Hebe za 13 zł (w biedronkowej promocji były po 7 zł za kartonik)
Jest: Purederm Botanical Clinic Nose Pore Strips.
Było: Zrób Sobie Krem Naturalny Olej Awokado - moja szyja pokochała olej awokado. Odkąd go używam, skóra w tym rejonie jest miękka i dużo gładsza. Jestem na tak!
Jest: Aromaoils Naturalny Olej Awokado.
Było: Nivea Double Effect, Hawaiian Flower&Oil - żele Nivea to pewniaki w mojej łazience. Pięknie pachną i nie wysuszają skóry.
Jest: Palmoliwe Aroma Therapy Sensual.
Było: Stara Mydlarnia Salt Peeling Spa&Wellness - agresywny zawodnik, wykrywacz podrażnień i wszelkich uszkodzeń skóry. Nie pachniał zbyt przyjemnie, ale ścierał nieźle, a dodatkowo rewelacyjnie pielęgnował skórę. Kuszą mnie inne warianty zapachowe, więc być może Stara Mydlarnia ponownie zawita w moje progi. Pełną recenzję peelingu solnego znajdziecie TU.
Jest: Oriflame Swedish Spa Exfoliating Body Scrub - tej marmoladzie nie wróżę kariery w roli peelingu.
Było: Wellness&Beauty Badesalz Mohn&Organgebluete - mak i apetyczna pomarańcza uśmiechały się z opakowania, więc wrzuciłam tę sól do koszyka. W łazience się rozczarowałam. Rozwodniony zapach wody po kwiatkach to nie moja bajka. Plus za barwienie wody na kolor pomidorówki. Nie kupię ponownie.
Jest: BeBeauty Spa Energizująca sól do kąpieli Bursztyn - kupiłam dwie sole z Biedronki kilka miesięcy temu i ciągle o nich zapominam. Muszę się zaopatrzyć w jakąś lecytynę albo coś :D...
Bez niego zużycia nie byłyby kompletne :D.
W tym miesiącu nie dostanę najwyższej oceny za prezentację zużyć. Może nie jest tego zbyt dużo, ale powoli wychodzę z zapasów pielęgnacyjnych. Byle do przodu! A wam jak poszło?