Nie przepadam za określaniem kogoś mianem przyjaciela. To słowo wydaje mi się jakieś takie "duże". Mam raczej bliższych i dalszych znajomych/kolegów. Ale przyjaciółkę tylko jedną - mamę. Nie ma lepszego kompana niż moja mama. Anielsko cierpliwa, sympatyczna i zawsze uśmiechnięta. Nie to, co jej mrukowata, obrażalska córunia z wiecznie skrzywioną miną. Pod pewnymi względami jesteśmy jednak podobne. Uwielbiamy robić zakupy. Zazwyczaj nie czynimy tego razem, bo każda biegnie w innym kierunku, ale w przypadku kosmetyków mama pozwala na to, żebym przejęła kontrolę, nie interesując się specjalnie tymi tematami :). W zeszłym roku, podczas krótkiej rodzinnej wizyty, zaciągnęłam ją do DM. Sądziłam, że będę musiała ją długo namawiać na kolejną wizytę. O dziwo, mama sama zaproponowała wyjazd w zeszły weekend, co więcej, musiała mnie przekonywać. Zakupoholizm jest dziedziczny :).
Skoro uzupełniałyśmy zapasy męskich kosmetyków, nie mogłam się powstrzymać i nie złapać czegoś dla siebie. Zapasy topnieją w niewielkim stopniu, ale coś jeszcze się w szafie zmieści. Nie miałam czasu na roztrząsanie każdego punktu małej listy, dlatego kupiłam wszystko, co włożyłam do koszyka, mimo że nad zakupem kilku produktów miałam się jeszcze zastanowić. Wymaże się :).
Zapraszam na małą prezentację:
Alverde Sensitivshampoo Birke Salbei 1,95 euro/200 ml
Moja skóra głowy przypomina trochę pole minowe. Nigdy nie wiadomo, gdzie w danej chwili coś zacznie swędzieć lub się sypać (albo jedno i drugie). Staram się więc szukać w miarę delikatnych szamponów. Mam nadzieję, że ten nie skrzywdzi mnie tak, jak jego odpowiednik z Alterry.
Balea Feuchtigkeits Haarmilch Mango+Aloe Vera 1,95 euro/200 ml
Nakręciłam się na ten kosmetyk po entuzjastycznej recenzji xbebe. Gdy w lipcu buszowałam po półkach w DM, udało mi się znaleźć tylko metkę z ceną. Tym razem mleczko grzecznie czekało, schowane w głębi regału. Trochę obawiam się produktów bez spłukiwania, ale może uda mi się odpowiednio dobrać ilość do potrzeb moich włosów i uniknę smętnych strąków.
Garnier Natural Beauty Balsam-spülung Vanille-Milch und Papayamark 1,65 euro/200 ml
Uwielbiam kosmetyki o pięknych zapachach i kocham wanilię. Gdy trafiłam na recenzję Moniki z La vida es mi pasion, już czułam motyle w brzuchu. Dlatego w drogerii zrobiłam z siebie głupka, gdy podskakiwałam i sięgałam ręką po ostatnią butelkę. Ręce i nogi mam krótkie, więc wyglądało to zapewne dość komicznie. Szkoda, że tego wariantu nie ma w Polsce, miłośniczki wanilii z pewnością by nie pogardziły kolejnym ciastkiem do kolekcji :).
Alverde Nutri-care Haaröl Mandel Argan 2,95 euro/50 ml
Olejki Alverde to hity blogosfery. Dużą popularnością wśród włosomaniaczek cieszył się olejek porzeczkowy, którego pierwotnym obszarem działania miało być ciało. Marka dostrzegła niszę i stworzyła tłuściutką mieszankę dedykowaną włosom. Nie wiem jeszcze, czy ten produkt będzie mi służył do olejowania włosów przed ich umyciem, czy też będę go stosowała "po", jako alternatywę dla silikonowego serum. Z pewnością będę eksperymentować :).
Balea Augen Make-up Entferner Waterproof 1,45 euro/100 ml
Nie planowałam zakupu tego produkty. Zapadło mi w pamięć, że ktoś go mocno polecał, ale nie czułam potrzeby zdobycia go za wszelką cenę. Jednak ponieważ w tej chwili nie mam "dwufazowego pewniaka" do zmywania makijażu oczu, a nie do końca ufam płynowi Rival de Loop, adoptowałam tego malucha.
Alverde Lippenbalsam Cranberry Kirsche, Calendula 1,15 euro/4,8 g
Sztyfty Alverde będą chyba stanowiły stały punkt listy zakupów w DM. Polubiłam wersję mandarynkową, obecnie używam nagietkowej. Wrzuciłam do koszyka kolejny balsam z nagietkiem, a także nowość, żurawinę z wiśnią. Zastanawia mnie tylko, czy ten "Schimmereffect" to nie będzie przypadkiem błysk zapewniany przez soczyste i gigantyczne drobiny brokatu. Pożyjemy, zobaczymy :).
Ebelin Präzisions Make Up Ei 2,45 euro
Akcesoria do makijażu nie stanowią w moim przypadku dobrze zbadanego obszaru. Mniej więcej się orientuję, ale nie czuję potrzeby posiadania armii pędzli i innych pacynek. I tak pewnie nie umiałabym się nimi posługiwać (nadal nie opanowałam rozcierania za pomocą pędzli Hakuro). Z zainteresowaniem śledzę jednak wszystkie recenzje, które się nawiną i chętnie przyglądam się innowacyjnym rozwiązaniom. Nie zrozumiałam fenomenu gąbki Beauty Blender, ale wiele osób zachwycało się aplikacją kosmetyków za pomocą jajka. Popularne różowe "narzędzie zbrodni" ma dość wygórowaną cenę, która nie zachęca do wypróbowania tego cudownego działania. I choć nie jestem przekonana do zamienników, to jednak w tym wypadku ciekawość była silniejsza.
Essence Like the party of my life 2,45 euro/10 ml
Kosmetyki Essence cieszą się na co dzień sporą popularnością. Szafy tej marki przeżywają jednak prawdziwe oblężenie, gdy pojawia się nowa edycja limitowana. Ostatnimi czasy limitki nie wzbudzają aż takiego szału jak jeszcze rok, czy dwa lata temu. Pozostaje więc wypłakiwać oczy za tym, co było :).
Essence zdaje się wychodzić na przeciw oczekiwaniom klientów. Kilka "smaczków" trafiło z edycji limitowanych prosto do stałej oferty. Tak było m. in. z transparentnym pudrem i bazą peel off, tak jest też z wodą toaletową Vampire's Love. Uwielbiam ten zapach, mimo że zwykle od takich stroniłam (słodki, mocny, kobiecy - niby nie moja bajka) i starałam się oszczędnie go rozpylać. Teraz już nie muszę się pohamowywać :).
Balea Creme-öl Bodylotion mit Traubenkernöl und Pistazienduft 1,75 euro/200 ml
Pistacje to jedyne orzechy, które pochłaniam na tony. Uwielbiam ich smak i energetyzujący zielony kolor. Długo szukałam kosmetyku, który będzie miał aromat mojej ulubionej przekąski. Nasłuchałam się u katOsu o pistacjowych delicjach i koniecznie chciałam mieć takie cudo w swojej łazience. Mniam!
Zakupy, choć niepoprzedzone długą kontemplacją półek uważam za udane :). Miałyście któryś z tych produktów? Jaka jest wasza opinia na jego temat?