Ostatnie dni grudnia tradycyjnie stanowią czas na przemyślenia, podsumowania i snucie planów na następne 12 miesięcy. Nic więc dziwnego, że na blogach obrodziło postami z ulubieńcami upływającego roku i postanowieniami na przyszły. Postanowiłam, że 2013 zamknę postem, w którym podsumuję upływający czas. Nie będzie to jednak notka, w której skupię się tylko na ulubionych i znienawidzonych produktach. Jeżeli interesuje was to, jak wyglądały u mnie w tym roku różne kwestie związane z urodą, to zapraszam do dalszych części.
1. Dryfowanie w nieznanym kierunku, czyli nowa marka w kosmetyczce
1. Dryfowanie w nieznanym kierunku, czyli nowa marka w kosmetyczce
![]() |
Źródło |
Choć markę Yves Rocher kojarzyłam od dłuższego czasu, to jednak znałam ją wyłącznie ze słyszenia. W tym roku nastąpił przełom i zdecydowałam się zaprzyjaźnić z tymi francuskimi wyrobami. W dalszym ciągu uważam, że kosmetyki YR nie są warte swoich regularnych cen. Marka potrafi jednak skutecznie przyciągać klienta wiecznymi zniżkami i gratisami - klientki YR można wręcz określić mianem wyznawczyń (niedowiarkom polecam lekturę wątku o tej marce na Wizażu, szczególnie, gdy pojawia się nowa oferta). Nadal poznaję ich propozycje, kosmetyki mają różne, lepsze (żel Pure Calmille, peeling do stóp Beaute des Pieds, szminki Grand Rouge) i gorsze (mleczko opóźniające odrastanie włosków). Bakcyla złapała także moja mama i, o dziwo, mój tata.
2. Działo się, oj, działo... Wydarzenie kosmetyczne
Wydarzeniami tego roku były bez wątpienia promocje -40%, imprezy wręcz cykliczne. Choć po raz pierwszy tego typu obniżki pojawiły się na szerszą skalę w zeszłym roku, to jednak właśnie w obecnym 40 stało się ulubioną liczbą wielu z nas :D. Częstotliwość rabatów tego typu pokazuje, jak bardzo firmy walczą o klientów. Hebe, Rossmann, Super-Pharm... Nawet lekko śnięta Natura. Promocje tego rzędu sprawiły, że teraz właściwie mniejsza zniżka mało kogo interesuje :).
Tak duże rabaty są sprytnym zagraniem. Teoretycznie wydaje się nam, że oszczędzamy, ale tak naprawdę pozwalamy sobie na znacznie więcej - "normalnie" niczego byśmy nie kupiły, ale ze względu na promocję, w koszyku ląduje tusz, podkład i róż :). Interes się kręci, a klient (początkowo) zadowolony.
3. Toż to szok! Spore zaskoczenie
Idzie sobie człowiek spokojnie na zakupy, po bułki, pomidory i inne takie. Wędruje po markecie, bo, żeby dostać się na linię kas, trzeba się przespacerować przez całą halę sprzedaży. Chodzi więc człowiek i się rozgląda. Patrzy na prawo, zwraca głowę w lewo... A tam... Bach! Nagle, spośród półek atakują szafy z kolorówką. I to nie taką pierwszą lepszą, która w sklepach wiekopowierzchniowych się zdarza. Wprowadzenie Catrice i Essence, czyli niedrogich i popularnych marek makijażowych do marketu to świetny pomysł (Essence jest w niektórych Tesco Extra, ale Catrice debiutuje poza drogeriami w naszym kraju), o czym może świadczyć fakt, że wiecznie ktoś się przy szafach kręci, a towar często jest przebrany. Mam nadzieję, że wkrótce te kosmetyki trafią pod strzechy innych sklepów Kaufland.
4. Płacz i zgrzytanie zębami, czyli największy błąd
Rodzina (ściślej mówiąc: mama i ciotki) od lat namawiały mnie, abym zaszalała (ileż można chodzić w tym nudnym kucyku, zmieniłabyś coś!). Pomysły miały różne, a to grzywka, a to pasemka, cieniowanie... W końcu zdecydowałam się ulec namowom i poprosiłam fryzjerkę o wycieniowanie włosów. Początkowo byłam zadowolona, bo nieład na głowie wreszcie miał sens. Z czasem jednak, przestało mi się to podobać. Włosy wyglądały na zniszczone, poszarpane i wiecznie spuszone. Cóż, więcej nie zdecyduję się na tak drastyczne cięcie. Na szczęście włosy to nie zęby i odrosną (choć, biorąc pod uwagę ich tempo wypadania, to prędzej będę łysa).
5. Lekko, łatwo i przyjemnie - praktyczne rozwiązania
a) jonizacja
![]() |
Źródło |
Nie przepadam za suszeniem włosów przy użyciu suszarki i w miarę możliwości staram jej nie używać. Wolę, żeby czupryna schła naturalnie. Są jednak sytuacje podbramkowe, gdy muszę szybko doprowadzić się do stanu używalności i przy takich okazjach muszę skorzystać ze strumienia ciepłego powietrza. Moja niechęć ma pewne podstawy. Wcześniej posiadane urządzenie sprawiało, że moje włosy po wysuszeniu zachowywały się okropnie. Wyglądałam jak wściekły lew. Na nic zdawało się stosowanie silikonowych preparatów, które miały dociążać włosy. Gdy staroć odszedł do krainy rupieci, nie płakałam za nim wcale. Suszarka jest jednak potrzebnym gadżetem, więc zdecydowałam się na nowy model, nierujnujący budżetu, kompaktowy sprzęt marki Zelmer. I okazał się on dobrym wyborem. Dzięki temu, że suszarka posiada funkcję jonizacji, włosy przestały zachowywać się po wysuszeniu jak lwia grzywa.
b) turban
Kolejny wynalazek, który sprawia, że włosom (a właściwie ich właścicielce) żyje się lepiej. Przez całe życie (no dobra, prawie) zawijałam umyte siano w zwykły ręcznik frotte, który co prawda dobrze wchłaniał wodę, ale był ciężki. Ponadto noszenie go, nawet przez tych kilka minut, było bardzo uciążliwe, wiecznie się rozwalał. Turban z mikrofibry jest lżejszy i ma zapięcie, który dobrze trzyma go na głowie, co pozwala na wykonywanie właściwie dowolnych ruchów. Taka mała rzecz, a cieszy.
![]() |
Źródło, źródło |
c) pudełka, pojemniki i inne "słoiki"
"Tyko idiota ma porządek, geniusz panuje nad chaosem" - to chyba motto każdej bałaganiary. W tworzeniu "artystycznego nieładu" jestem naprawdę niezła. Ale czasem pojawiają się trudności w znajdowaniu rzeczy, które są już, teraz i natychmiast potrzebne, co rodzi frustrację. Postanowiłam, że rozprawię się trochę (tak z grubsza) z tym nieporządkiem. Rozpoczęłam poszukiwania pudełek, które pozwolą na posegregowanie bajzlu. Ceny specjalnych organizerów nie są zbyt niskie (serio, ponad 40 zł za plastikowe pudełko z przegródkami?), dlatego trzeba sobie radzić inaczej. Z pomocą przyszła Ikea, która w swoim asortymencie ma cały szereg produktów ułatwiających przechowywanie w niewysokich cenach. Pędzle wylądowały w pięknym świeczniku, który jest jednocześnie ozdobą, a inne "dowody zbrodni", galopującego kosmetykoholizmu, znalazły się w pojemniku na sztućce. Od razu lepiej :).
6. Dno i dwa metry mułu. Kosmetyczne pomyłki: pielęgnacja
![]() |
Źródło |
a) L'oreal Ideal Fresh Orzeźwiający żel do mycia twarzy- choć "zima" w pełni, zapewne wiele z was już w myślach planuje urlop. Nieliczne szczęściary wybiorą się zapewne do ciepłego raju w okresie ferii. Ale te, którym nie będzie dane odwiedzić np. Egiptu, mogą mieć jego namiastkę już teraz, za niecałe 20 zł. L'oreal Ideal Fresh zapewni ci Saharę na twarzy :).
![]() |
Źródło |
b) Bielenda Afrodyzjak Olejek do kąpieli i pod prysznic Ylan-ylang i róża - kosmetyk z gatunku tych, które są i pachną. Na tym jego działanie się kończy. Poza tym nie rozumiem, dlaczego producent określa ten produkt mianem olejku, skoro obok żadnego tłuściocha nie stał. Nie przypomina nawet olejku pod prysznic np. Nivea. Zwyczajny płyn do kąpieli z piękną otoczką.
![]() |
Źródło |
c) Tołpa Dermo Face Lipidro Odżywczy krem regenerujący pod oczy - nie potrafię zrozumieć tego, że marka z takim potencjałem tak koncertowo strzeliła sobie w stopę. Przypisywanie lekkiemu mleczku właściwości odżywczych, które mają sprostać potrzebom suchej skóry to działanie "nieco" na wyrost. Krem nie robi właściwie nic, ceni się zaś dość konkretnie.
7. Ślepa uliczka. Niewypały: kosmetyki kolorowe
![]() |
Źródło |
a) Essence Stay Matte Lip Cream 01 Velvet Rose- ten kosmetyk ma tak przyjemną konsystencję musu i tak apetycznie pachnie, że aż żal mi go prezentować w tej części notki. Cóż jednak zrobić, jeżeli to właściwie jego jedyne atuty. W pozostałych kwestiach to porażka na całej linii. Kolor jest dość tandetny, pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że to nowy perłowy róż. Nie zachwyca także trwałość. Zresztą, nie chciałabym, aby tak okropnie rozkładający się na ustach kosmetyk, był długotrwały.
![]() |
Źródło |
b) Lovely Nude Nail Polish 02 - z markami Wibo i Lovely mam jakiś problem. Jakoś odrzuca mnie od ich kosmetyków. Czasem jednak dam się ponieść chwili i przynoszę do domu jakąś niedrogą pierdołę. Kilka razy udało mi się trafić na całkiem niezły kosmetyk, ale nie tym razem. Lakier Lovely to plastelina w butelce, która schnie tak wolno, że prędzej człowiek doleci na Plutona.
![]() |
Źródło |
c) Synergen Korektor antybakteryjny 01 Vanilla- pomarańczowa pasta, która kryje dobrze, ale sprawia, że buzia wcale nie wygląda lepiej. Co to za różnica, czy placki są czerwone, czy pomarańczowe? Moim zdaniem, żadna.
8. Dobry ruch. Ulubieńcy pielęgnacyjni
![]() |
Źródło |
a) La Roche-Posay Effaclar Duo - to było najlepiej wydane 34 zł w moim życiu. Ten krem zrobił prawdziwą rewolucję na mojej twarzy, po kuracji tym produktem nie poznałam swojej cery. Zamieniłam Effaclar na krem z SVR i mogę stwierdzić, że inwestycja w apteczną pielęgnację to słuszny wybór.
![]() |
Źródło |
b) Zrób Sobie Krem Korund - choć wokół korundu (jak i masy innych półproduktów) kręciłam się od dłuższego czasu, to jednak nigdy nie wcieliłam tych myśli w życie. Gdyby dobra dusza nie wcisnęła mi małej paczuszki z białym proszkiem, to z pewnością nie zapoznałabym się z nim jeszcze przez jakiś czas. Korund jest fantastyczny! Nie wierzyłam w niszczycielską siłę tych mikrodrobinek, ale maleństwa okazały się ostre jak brzytwa i sprostały oczekiwaniom pod względem ścierania.
9. Upiększacze. Sprawdzone produkty kolorowe
![]() |
Źródło |
a) Bell BB Cream - choć początek roku witałam z minerałami, to jednak w połowie 2013 naszło mnie na klasyczny fluid. Bardzo chwalono krem BB z Bell, dlatego na niego padł mój wybór. Świetny podkład w niewysokiej cenie. Zużyłam go prawie do końca, ale musiałam odstawić, bo kolor (Natural) zrobił się za ciemny. Planuję do niego wrócić, gdy tylko nabiorę trochę koloru.
![]() |
Źródło |
b) Max Factor Kohl Pencil 090 Natural Glaze - marka Max Factor nie należała do tych marek, na których kosmetyki chorowałam. Puder Creme Puff i tusz 2000 Callories jakoś niespecjalnie zachęciły mnie do eksperymentów z produktami MF. Jednak od pewnego czasu migały mi bardzo pozytywne recenzje kredki w cielistym odcieniu, idealnym na linię wodną. Zastanawiałam się nad nią tak długo, że gdy rozpoczęłam jej poszukiwania w trakcie promocji -40% musiałam się trochę nabiegać. Choć w końcu udało mi się ją dorwać w niższej cenie, to uważam, że jest to produkt warty nawet tych 30 zł w cenie regularnej. Oczy mi łzawią, tusz spływa, a kredka pozostaje niewzruszona. To jest to!
10. Miejscówki, czyli gdzie warto kupować
![]() |
Źródło |
a) Drogeria Hebe - gdy przekroczyłam próg Hebe, właściwie z miejsca polubiłam tę drogerię. Choć w kwestii obsługi można znaleźć kilka mankamentów (biedny pan ochroniarz, który musi witać każdego klienta i ekspedientki wyskakujące zza każdej półki), to jednak muszę pochwalić to, że jak przyjdzie co do czego, naprawdę znają się na rzeczy. Ten sklep, oprócz bogatego asortymentu (znajdziemy tu m.in koreański Purederm, Tołpę, Pamer's, Kallosa, Organix, Batiste, Białego Jelenia, Avę, Bandi, Revlon, Essie, Eveline, Catrice, Essence, Bell, Sally Hansen, EcoTools, Greenland), ujął mnie tym, że kosmetyki kolorowe są zabezpieczone taśmą. Nie stanowi to stuprocentowej gwarancji ochrony przez zmacaniem, ale taki "nadgryziony" kosmetyk można łatwo rozpoznać i się przed nim ustrzec.
b) Sklep Zielarsko-Medyczny (Wrocław, ul. Krupnicza) - ten punkt istnieje odkąd pamiętam. Świetny wybór kosmetyków o bardziej naturalnych składach, z półek uśmiechają się np. Fitomed, Sylveco (pełna oferta), Oczar, Arigletz i Apis. Dodatkowo, oprócz kosmetyków, znajdziecie tu szeroki wachlarz przypraw bez wzmacniaczy, a także ziół. Atutem tego miejsca jest niebywała wiedza pani, która sprzedaje - świetnie orientuje się w asortymencie, wie, co z czym i na co.
![]() |
Źródło |
c) Drogeria Żaczek (Wrocław, Hala Kupców Perła, ul. Widna) - odnośnie tego sklepu miałam wcześniej dość mieszane uczucia. Miałam wrażenie, że każdemu klientowi bacznie patrzy się na ręce. Robienie zakupów w takiej atmosferze jest nie do końca przyjemne. Ostatnio panie stały się bardziej dyskretne i ich kontrola aż tak nie irytuje. Tym, co wyróżnia tę placówkę jest bogaty wybór kosmetyków - mają tam IsaDorę, Lumene, Artdeco Eveline, Paese (kolorówkę i pielęgnację), Virtual i Joko, Flormar (lakiery), Golden Rose (też lakiery), Adosa, Himalaya Herbals (dział z pielęgnacją twarzy zajmuje kilka regałów), pielęgnację włosów z Ziaji, zatrzęsienie farb do włosów. Ceny są całkiem przystępne, niektóre produkty bywają tańsze niż w drogeriach o ogólnopolskim zasięgu (np. Maybelline Baby Lips kosztuje tam 8,90 zł, podczas gdy w Rossmannie 9,99 zł).
Pod względem kosmetycznym ten rok muszę uznać za udany. A wy?