Quantcast
Channel: Czasami kosmetycznie
Viewing all articles
Browse latest Browse all 404

Pusto, pusto wszędzie. Zużycia listopada

$
0
0
Źródło: http://memegenerator.net/instance/43435920

Listopad się skończył. Dacie wiarę? Gdyby nie te wszystkie wpisy witające każdy miesiąc, pewnie nie zorientowałabym się, że właśnie nastał grudzień, a ja mam jeszcze "nierozliczony" listopad. Szybko nadrabiam zaległości, dlatego dzisiaj zapraszam no post o "niczym", czyli o zeszłomiesięcznym denku.


Było: Batiste Dry Shampoo Tropical - o ile pod względem działania nie odbiega od wersji Lace i Original (czyli równie nieźle odświeża fryzurę), tak w kwestii zapachu wypada bardzo słabo. Nasłuchałam i naczytałam się jakim to pięknym kokosowym aromatem charakteryzuje się ten wariant, więc musiałam go mieć. Niestety ten zapach nie przypadł mi do gustu. Kojarzy mi się z niemytym człowiekiem i wiórkami kokosowymi. Po zastosowaniu tego kosmetyku czułam się nieświeża.

Jest: Batiste Dry Shampoo XXL Volume.


Było: Balea Jeden Tag Shampoo Blaubeere - bardzo dobry szampon oczyszczający do częstego użytku. W zapasie mam jeszcze jedną butelkę, z pewnością się do niej dobiorę, gdy moje włosy przestaną szaleć. Recenzję znajdziecie TU.

Jest: Alverde Intensiv-Aufbau Shampoo - do intensywnego używania tego produktu przystąpiłam, gdy dowiedziałam się, że jest wycofywany. Kompletnie nie rozumiem tej decyzji. Szampon świetnie oczyszcza, a jednocześnie jakby odżywia włosy. Minusem jest tylko to, że "przylizuje" kłaki u nasady.


Było: Effalcar Duo - zakup tego kremu był chyba jedną z najlepszych decyzji w moim kosmetycznym życiu. Dlaczego? O tym już na dniach.

Jest: SVR Lysalpha Active Creme - na ten produkt zdecydowałam się, bo w jednej z gazet znalazłam kupon uprawniający do zakupu kosmetyków tej marki za połowę ceny. Na razie nie mam za wiele do powiedzenia na jego temat, poza tym, że okropnie śmierdzi.


Było: Zrób Sobie Krem Korund mikrodermabrazja - drobny niepozorny proszek, który potrafi dać suchym skórkom do wiwatu. Recenzja tego produktu znajduje się TU.

Jest: Yoskine Szafirowy Peeling Przeciwzmarszczkowy - peeling, którego bazą jest korund. Czy może być zły :D?


Było: AA Technologia Wieku Maseczka zwężająca pory - miałam zabrać się za sporządzanie maseczek z glinki błękitnej, ale Let's talk beauty wspomniała, że ten produkt jest magiczny. Czym prędzej wyciągnęłam więc z zapasów tę niepozorną saszetkę i czekałam na efekty. Po zużyciu całej nie zauważyłam spektakularnych zmian. Uznałam, że trzy razy to zbyt mało, żeby ocenić działanie tego produktu, więc kupiłam kolejną saszetkę.

Jest: To samo :).


Było: Eveline Big Volume Lash Waterproof - tusz "trochę w ciąży", czyli częściowo wodoodporny. Kupiłam go głównie z myślą o mocnym słońcu i spodziewałam się, że w końcu sprawi, że moje rzęsy będą pokreślone, nawet gdy wyleję morze łez. Niestety tak się nie stało. Efekt, który zapewnia nie jest zły, na co dzień w sam raz, ale raczej do niego już nie wrócę. Więcej o nim TU.

Jest: Rimmel Lash Accelerator.


Było: Yoskine Body Przeciwzmarszczkowe Serum Ujędrniające na szyję i dekolt - ten produkt przekonał mnie do tego, że o szyję też warto dbać. Niedługo pojawi się recenzja.

Jest: BingoSpa Krem na szyję i dekolt z olejem arganowym.


Było: Nivea Double Effect - fantastyczny kremowy żel, który świetnie pachnie i rewelacyjnie sprawdza się jako zastępca pianki/żelu do golenia.
Palmolive Thermal Spa Turkish Bath - na ten żel nakręciła mnie 9thPrincess. Nie żałuję, że pomimo sporych zapasów, poleciałam w czasie biedronkowej promocji po tę niepozorną butelkę. Żele Palmolive nie należą do moich ulubionych kosmetyków, są raczej dość przeciętne, ale ten ujął mnie swoim miętowo-makowym zapachem. Cudo!

Jest: Palmolive Aroma Therapy Warm Vanilla - kolejny przyjemny aromat w natarciu :).


Było: Jardins De Provence Kule do kąpieli Miód, Rumianek i Zielona herbata - w chłodniejsze pory roku lubię rozpieszczać się pachnącymi kąpielami. Po fenomenalnej kuli do kąpieli z Organique, przychylnym okiem patrzę na okrągłe cudaki. Te z Jardins de Provence nie dorównały Organique pod żadnym względem - słabo pachną, kiepsko nawilżają, nie uprzyjemniają zbytnio kąpieli... Nic specjalnego.

Jest: BeBeauty Sól do kąpieli Bursztyn i Lotos.


Było: Palmer's Massage Lotion for stretch marks - przyjemny balsam, który świetnie uelastycznia skórę i trochę ujarzmia czerwone pręgi. Szkoda, że jego cena jest dość wysoka. Pisałam o nim TU.

Jest: Jardins Żel ślimaczy - ślimak na razie rogów nie pokazał, ale poczekam jeszcze trochę z ostateczną opinią.


Było: Cztery Pory Roku Zimowy krem do rąk Regenerujący - wygrzebałam resztkę tego kremu z torebki, której nie nosiłam od przeszło pół roku. I przez ten okres czasu zastanawiałam się, gdzie podział się żurawinowy krem do rąk, który polubiłam. Cieszę się, że go znalazłam :). Recenzję znajdziecie TU.

Jest: AA Ciało Wrażliwe Odżywczy krem do rąk i paznokci Zmysłowa Malina - przepięknie pachnie i szybko się wchłania. Mam nadzieję, że będę równie zachwycona długofalowym działaniem pielęgnacyjnym.


Trololo :D

Było: Adidas Natural Vitality i Yves Rocher Naturelle - ot, takie psikadła na co dzień. Do sklepu po bułki, na szybki spacer... Zapachy, które nie przeszkadzają, ale nie akcentują mocno swojej obecności.

Jest: Yves Rocher Ode a l'amour i Avon Pretty Glamorous.


Następcy nie doczekał się natomiast produkt "spadkowy", czyli Tołpa Dermo Body Cellulite Ekspresowe serum antycellulitowe (pisałam o nim TU). Moja mama ma tyle smarowideł wyszczuplających (5 otwartych butelek), że postanowiła pozbyć się jednej z nich. Dostałam za zadanie wykończenia serum z Tołpy. Ponieważ bardzo je lubię, szybko wysmarowałam nim uda :).

A wam jak poszło zużywanie zapasów? Są postępy? Znacie może któryś z tych kosmetyków? Podzielcie się opinią na jego temat!

Viewing all articles
Browse latest Browse all 404