![]() |
Zabawa hipsterskimi filtrami |
Nie zamknęłabym miesiąca bez prezentacji zużyć. Tak jak niektórzy kończą wakacje porządną imprezą, tak ja zdjęciami śmieci przed segregacją :). Jakbyście się nie zorientowały (tak, ludziom masowo poznikały z domów kalendarze i trzeba było przypomnieć o nowym miesiącu zdjęciem z napisem "Hello September" na Facebooku,), to właśnie rozpoczyna się wrzesień, czyli jeden z bardziej pracowitych miesięcy w roku. I miejmy nadzieję, że najpiękniejszych. Uwielbiam jesień, to taka barwna pora (za wyjątkiem listopada, trzeba go wyciąć) :). Kocyk, świeczka, książka... Mmmmm... Koniec dygresji, przechodzę już do zużyć. No, prawie.
Gdy przygotowywałam się do napisania tej notki, ze wstrętem popatrzyłam na biały brystol, z którym mocowałam się przez kilka ostatnich miesięcy. Zachciało mi się zmian i rozpoczęłam poszukiwania nowego tła do zdjęć. Chodziłam i smęciłam, aż w Pepco uśmiechnęła się do mnie stalowoszara podkładka. Czyż nie jest śliczna :D? Teraz już naprawdę przejdę do tematu właściwego, bo do wieczora nie sklecę tych paru słów.
Zacznę od czubka głowy. Tak dalece polubiłam szampon jagodowy marki Balea, że poczyniłam małe zapasy, które teraz grzecznie zużywam. Z przyjemnością, nie z przymusu. Trochę ubolewam nad tym, że wzięłam tyle kobiałek z jagodami, mogłam trochę poczekać, bo nowa wersja Jeden Tag jest o zapachu kokosowym.
Było: Balea Jeden Tag Shampoo Blaubeere
Jest: To samo :).
Mycie bez wody, to nie mycie. Choć uwielbiam płyny micelarne, źle się czuję, gdy nie zmyję buzi wodą z jakimś żelem. Sierpień upłynął mi pod znakiem wyjątkowo nieudanego produktu L'oreal (recenzja już czeka na publikację), może we wrześniu moja cera znajdzie ukojenie z żelem (ups, peelingiem myjącym - jeden pies :D) z AA.
Było: L'oreal Ideal Fresh Orzeźwiający Żel oczyszczający
Jest: AA Pielęgnacja Młodości 18+ Oczyszczający peeling do mycia twarzy.
Do tej pory żele pod prysznic zużywałam hektolitrami. Ostatnio trochę się to zmieniło. Zmniejszenie zużycia może dziwić, w końcu było lato i trzeba było odświeżać się częściej. Nie, nie przestałam się myć :D. Odkąd zaczęłam używać produktów ułatwiających golenie i płynów do higieny intymnej zamiast żeli pod prysznic, nagle zaczęły one być bardziej wydajne. Magia.
Było: Dove Go Fresh Nourishing Shower Gel Blue Fig&Orange Blossom - ten żel przypomniał mi, dlaczego w kwestii kremowych żeli hitem dla mnie była Nivea. Kolejna próba zaprzyjaźnienia się z Dove znowu okazała się nieudana. Oblepiający klejuch, po którym czułam się bardziej brudna niż przed jego użyciem. Zapach z charakterystyczną dla żeli Dove nutą - w każdej wersji (którą mam, czyli oprócz tej też w dwóch z serii Purely Pampering) dominuje dokładnie ta sama, taka kremowa nuda..., znaczy się nuta. Niestety, ale jestem na nie.
Jest: Balea Fiji Passionfruit - naprawdę bardzo żałuję, że nie jestem tak egoistycznym klientem, jak co poniektórzy i nie otwieram produktów w drogeriach. Tacy ludzie mają lepiej. Nie wpadłam na to, że owocowy koktajl na opakowaniu może zwiastować jeden z najbardziej nielubianych przeze mnie zapachów, czyli... tropikalny! Brawa dla mnie. Weszłam więc w posiadania żelu o zapachu taniego napoju o smaku egzotycznym. Żeby nie było, że nic mi się nie podoba to napiszę, że żel ma smerfastyczny kolor, a jego butelka ładnie wygląda na łazienkowej półce. To by było na tyle uprzejmości z mojej strony.
W lipcowych zużyciach prezentowałam masło Daxa jako zastępcę dla antycellulitowej Tołpy. Trochę przeceniłam jego rolę. Recenzja tego wątpliwej jakości cudaka również ukaże się w tym miesiącu. Cieszę się, że skończyłam ten produkt, z zapasów patrzy na mnie oskarżycielsko jeszcze jedno masło marki Dax, ale wrzesień zamierzam sobie maksymalnie uprzyjemnić, więc sięgnęłam po pachnidło z BBW.
Było: Dax Perfecta Spa Mus do ciała Wyszczuplający
Jest: Bath&Body Works Body Lotion Pink Chiffon.
Po niemiłej przygodzie z (wcale się nie uwzięłam) antyperspirantem Dove, pokornie wróciłam do ulubieńca, najlepszego antyperspirantu drogeryjnego (nie chcę pisać, że w ogóle, bo mam chrapkę na szeroko chwaloną kulkę Vichy), czyli Garniera Mineral InvisiCalm (wcześniej: InvisiMineral Calm). Sprawdza się jak żaden inny.
Było: Garniera Mineral InvisiCalm
Jest: To samo :).
Jestem naprawdę zacofana w kwestii produktów do higieny ciała :D. Dla mnie wszystko dało radę załatwić żelem pod prysznic. Ale zachciało mi się odmiany, więc nabyłam produkty "specjalistyczne" do golenia i do higieny intymnej. Zużycie żelu pod prysznic się zmniejszyło, ale w półka w łazience zaczęła się uginać :). Coś za coś :D.
Było: Balea Vendig Rasierschaum - w DM miałam kupić tylko żel do golenia (radziłam się nadwornych rycerzy i wszyscy orzekli, że pianki są be, a żele cacy), ale to-to było przecenione, więc... Przekonałam się na własnej skórze, że formuła pianki nie dorasta do pięt żelowej. Kiepsko się rozprowadza, trzeba jej bardzo dużo, a w dodatku wcale jakoś specjalnie nie ułatwia poślizgu maszynce. Ta omawiana w dodatku niezbyt przyjemnie pachniała. Jej zapach był ładny przy "dzióbku", ale po wyciśnięciu pianka pachniała czymś przesuszonym, to był taki trochę "skarpetowy" zapach. Nie, dziękuję, nigdy więcej.
Jest: Balea Rasiergel Caribbean Dreams - chyba nawet go zrecenzuję :). Odpowiada mi ta formuła, nieco mniej zapach.
Płyn Facelle to hit blogosfery i przyległości. Szczególnie mocno ukochały go sobie włosomaniaczki. Ze mnie jest taka znawczyni pielęgnacji włosów, jak z koziej brody trąba, ale jestem podatna na wpływy i chwilami przychodzą mi do głowy różne dziwne pomysły. Nie podobał mi się zapach tego płynu (domniemany szampon ma pachnieć ładnie!), więc koniec końców zużyłam go zgodnie z przeznaczeniem.
Było: Facelle Waschlotion Sensitive - delikatny, skuteczny, tani... Co się będę rozpisywać, tańszy niż Lactacyd, a różnicy w działaniu nie ma. Przynajmniej ja jej nie czuję :D.
Jest: Tołpa Dermo Intima Neutralny płyn do higieny intymnej - ma pompkę i tylko to przechyliłoby szalę na jego korzyść, gdyby był lepszy. Ale nie jest :).
Olejki na rozstępy stają się powoli moim małym konikiem (czytaj: zaczynam je kupować jak cukierki, czyli równie często jak resztę kosmetycznej ferajny). Babylove przywiozłam z DM, ale myślę, że drugi raz bym tego nie zrobiła. Balsam (krem do masażu?) z Palmer's też przywiozłam, ale nie z zagranicy, a z drugiego końca Wrocławia :D. Produkt z Laurem konsumenta, rekomendowany przez Naczelną Radę Pielęgniarek i Położnych, namaszczony przez Boga itd... Zobaczymy, co to za rewelacja.
Było: Babylove Mama Pflegeol
Jest: Palmer's Massage Cream for Stretch Marks (Skoncentorwany krem na brzuch, uda i piersi).
Paznokcie maluję fazami. Raz mam taką potrzebę, aby co kilka dni zmieniać kolor lakieru, innym razem chodzę z gołą płytką przez miesiąc. Przekłada się to na zużywanie zmywacza. Czasami wylewam go na potęgę w tempie ekspresowym, a czasem przez długi okres czasu stoi do połowy pełny. Zmywacz z Isany to chyba mój ulubiony produkt. Jest niedrogi, łatwo dostępny, skutecznie i szybko usuwa nawet ciemne lakiery.
Było: Isana Nagellack Enferner Mandelduft
Jest: To samo :).
Skoro już jestem przy paznokciach... Tak, dobrze widzicie na zdjęciu, to balsamy do ust. Jednak produkt Tso Moriri to bardzo średni kosmetyk do ust, za to bardzo dobre masło do skórek. W ten sposób wykończyłam brzoskwniową wersję, która zalegała od jakiegoś czasu i zamówiłam malinową. Nie zwykłam recenzować tego samego produktu dwa razy, ale w tym przypadku chyba tak będzie,
Było: Tso Moriri Naturalna Pomadka Brzoskwinia
Jest: Tso Moriri Pomadka do ust Malina.
Latem namiętnie dbam o stopy i chętnie kupuję nowe produkty do ich pielęgnacji. Pojawienie się peelingu BeBeauty w mojej łazience było kwestią czasu. Nie dorównuje on może skutecznością peelingowi z Yves Rocher, ale nie jest taki znowu najgorszy. Co prawda, nie bardzo przemawia do mnie zatopienie drobinek peelingujących w ślizgającej się emulsji. Peeling ścierał nieźle, dużo lepiej od Green Pharmacy, ale nie zastąpił pumeksu. Szkoda, że drobinki (o których ostrości przekonałam się, gdy jedna wpadła mi do oka) pływają w tym mleczku i tracą na sile w starciu ze zrogowaceniami.
Płyn do kąpieli z Bielendy, który chciał być olejkiem nie wróci w moje łaski. Niby mamy trochę wspólnego, bo ja chciałam być modelką, a płyn olejkiem, i koniec końców taka ze mnie modelka, jak z tego płynu olejek, ale kolejnych szans nie będzie. Pełną recenzję przeczytacie notkę niżej.
Miniaturka (50 ml) masła The Body Shop kosztuje 19 zł. Choć pachnie ono bardzo ładnie (podobnie do perfum Laura Biagotii Roma, tylko nie tak ciężko) i przyjemnie nawilża suche łydki, to jednak nie kupię tego produktu, bo za 20 zł wolę mieć butlę z 400 ml balsamu, a nie takiego malucha na trzy razy. Może kiedyś...
Odżywczy Balsam do ciała marki Nivea ostatnio wyskakuje z lodówki. Jego reklamy są wszędzie, dosłownie. Mój wujek zawsze mawia, że im większe badziewie, tym szerzej jest reklamowane. Choć to stwierdzenie zawsze wydawało mi się trochę przesadzone, to jednak w tym przypadku muszę się z nim zgodzić. Balsam Nivea nie zastąpi nam żelu pod prysznic (producent zaleca stosowanie go po umyciu ciała), a moim zdaniem także balsamu. Też nie lubię czekać, aż produkt się wchłonie, ale wolę przecierpieć tych kilka (kilkanaście) minut niż spłukać nałożony produkt wodą, a następnie wszystko wytrzeć ręcznikiem - kosmetyk na pewno zdziała cuda. Nie widzę też innowacyjności w tym produkcie, dokładnie to samo można zrobić z każdym trochę bardziej treściwym balsamem. Pełnego wymiaru nie kupię, choć cieszę się, że miałam okazję wypróbowania miniaturki.
Białą buteleczkę dostałam przy okazji zakupów kosmetyków rosyjskich. Naklejka "Szampon nr 3" niewiele mi wyjaśniła, więc zajrzałam do wujka Google'a w poszukiwaniu podpowiedzi. Okazało się, że butelka skrywa w sobie szampon Babuszki Agafii na propolisie łopianowym. Maleństwo wystarczyło na kilka razy. Pełny wymiar raczej nie zamieszka w mojej łazience, bo szampon był dla mnie za ciężki, a dodatkowo śmierdział miodem. Wolę jagody z Balei :).
Mam nadzieję, że we wrześniu pozbędę się kolejnych pustych opakowań i trochę odgruzuję łazienkę. Jak wam poszło w tym miesiącu? Dajcie znać? I koniecznie napiszcie, co myślicie o lekko zmienionej formie prezentacji :).