Osoby, którym zdarzało się wcześniej wpadać na mojego bloga, wiedzą, że w kwestiach perfum/wód toaletowych/wód perfumowanych/mgiełek i innych produktów, które mają pomóc nam leżeć i pachnieć, jestem niezbyt zorientowana. Mój zmysł powonienia działa chyba trochę inaczej niż u większości kobiet, ponieważ zwykle wyczuwam jakieś dziwne nuty. Proszek do prania i mydło wywęszę wszędzie :D. To już chyba obsesja.
W jakim wieku odnalazłyście "swój" zapach? Może jestem opóźniona w rozwoju, ale ja jeszcze takowego nie odkryłam. Jest kilka pozycji, które naprawdę polubiłam (np. Moschino I love love), ale nawet one nie są do końca tym, czego szukam. Wiecznie coś jest nie tak: za słodkie, zbyt mydlane, za dużo kwiatków, hektolitry piżma, cytrusy jak w środkach czystości, mdłe, za mocne, zbyt lekkie, pachną potem... Nie dogodzisz :D. I tak się bujam po świecie, pryskając się czym popadnie - wszystko jest złe, a pachnieć czymś trzeba.
Marka Bath&Body Works triumfalnie wkroczyła na polski rynek w zeszłym roku. Choć twierdzenie, że podbija Polskę jest raczej na wyrost. Chyba, że Polskę utożsamiać wyłącznie z Warszawą. Tak, wkurza mnie to - zarówno jako Wrocławiankę, jak i kosmetoholiczkę.
Mityczne produkty B&BW trafiły do mnie za sprawą konkursu u Krzykli. Gdy tylko dobrałam się do przesyłki, w ruch od razu poszła mgiełka. Przetestowałam ten zapach w trakcie późnej jesieni, zimy, wiosny i w pierwszych gorących dniach. I uważam, że na każdą porę roku jest odpowiedni. Dlaczego? Jest taki...taki...bez wyrazu, choć nie można odmówić mu swoistego uroku.
Mgiełka to nie woda perfumowana, czy toaletowa i teoretycznie nie powinnyśmy się spodziewać, że jej zapach będzie utrzymywał się na skórze przez długie godziny. Jednak świetna (zarówno pod względem trwałości, jak i intensywności zapachu) mgiełka z The Body Shop trochę mnie rozpuściła. Myślałam, że B&BW jej dorówna, zwłaszcza, że wiele osób wskazywało tę właśnie firmę jako konkurencję marki The Body Shop. Pod względem trwałości Pink Chiffon raczej nie wykazał się chlubnymi osiągnięciami - pół godziny na skórze to dla mnie trochę za mało. Na ubraniach trzyma się ok. 3 godziny. Zapach jest delikatny, bardzo ulotny.
Gdy pierwszy raz rozpyliłam Pink Chiffon na skórę, poczułam wiosnę. Naprawdę! Na pierwszy plan wybiła się nuta kwiatu jabłoni. I to właściwie jedyny komponent tego zapachu, który się jakoś wyróżnia. Reszta tworzy słodki kompot, który mi pachnie watą cukrową i mandarynką. Pink Chiffon nie jest jednak ciężkim ulepkiem, wręcz przeciwnie, jest dość lekki i zwiewny. Przyjemnie się go nosi, nie przeszkadza, ale też jakoś specjalnie nie umila życia. Taki miły, niezobowiązujący zapach. W sam raz dla nastolatki :).
Chciałabym kiedyś powąchać inne produkty tej marki. Ciekawa jestem, czy wody toaletowe mają większą moc rażenia. Nuty zapachowe na stronie internetowej oddziałują na wyobraźnię :).
Cena: 49 zł/236 ml
Dostępność: sklepy Bath&Body Works (Warszawa: Galeria Mokotów, Złote Tarasy)
Ocena: 3/5
W jakim wieku odnalazłyście "swój" zapach? Może jestem opóźniona w rozwoju, ale ja jeszcze takowego nie odkryłam. Jest kilka pozycji, które naprawdę polubiłam (np. Moschino I love love), ale nawet one nie są do końca tym, czego szukam. Wiecznie coś jest nie tak: za słodkie, zbyt mydlane, za dużo kwiatków, hektolitry piżma, cytrusy jak w środkach czystości, mdłe, za mocne, zbyt lekkie, pachną potem... Nie dogodzisz :D. I tak się bujam po świecie, pryskając się czym popadnie - wszystko jest złe, a pachnieć czymś trzeba.
Marka Bath&Body Works triumfalnie wkroczyła na polski rynek w zeszłym roku. Choć twierdzenie, że podbija Polskę jest raczej na wyrost. Chyba, że Polskę utożsamiać wyłącznie z Warszawą. Tak, wkurza mnie to - zarówno jako Wrocławiankę, jak i kosmetoholiczkę.
Mityczne produkty B&BW trafiły do mnie za sprawą konkursu u Krzykli. Gdy tylko dobrałam się do przesyłki, w ruch od razu poszła mgiełka. Przetestowałam ten zapach w trakcie późnej jesieni, zimy, wiosny i w pierwszych gorących dniach. I uważam, że na każdą porę roku jest odpowiedni. Dlaczego? Jest taki...taki...bez wyrazu, choć nie można odmówić mu swoistego uroku.
Mgiełka to nie woda perfumowana, czy toaletowa i teoretycznie nie powinnyśmy się spodziewać, że jej zapach będzie utrzymywał się na skórze przez długie godziny. Jednak świetna (zarówno pod względem trwałości, jak i intensywności zapachu) mgiełka z The Body Shop trochę mnie rozpuściła. Myślałam, że B&BW jej dorówna, zwłaszcza, że wiele osób wskazywało tę właśnie firmę jako konkurencję marki The Body Shop. Pod względem trwałości Pink Chiffon raczej nie wykazał się chlubnymi osiągnięciami - pół godziny na skórze to dla mnie trochę za mało. Na ubraniach trzyma się ok. 3 godziny. Zapach jest delikatny, bardzo ulotny.
Gdy pierwszy raz rozpyliłam Pink Chiffon na skórę, poczułam wiosnę. Naprawdę! Na pierwszy plan wybiła się nuta kwiatu jabłoni. I to właściwie jedyny komponent tego zapachu, który się jakoś wyróżnia. Reszta tworzy słodki kompot, który mi pachnie watą cukrową i mandarynką. Pink Chiffon nie jest jednak ciężkim ulepkiem, wręcz przeciwnie, jest dość lekki i zwiewny. Przyjemnie się go nosi, nie przeszkadza, ale też jakoś specjalnie nie umila życia. Taki miły, niezobowiązujący zapach. W sam raz dla nastolatki :).
Chciałabym kiedyś powąchać inne produkty tej marki. Ciekawa jestem, czy wody toaletowe mają większą moc rażenia. Nuty zapachowe na stronie internetowej oddziałują na wyobraźnię :).
Cena: 49 zł/236 ml
Dostępność: sklepy Bath&Body Works (Warszawa: Galeria Mokotów, Złote Tarasy)
Ocena: 3/5