Quantcast
Channel: Czasami kosmetycznie
Viewing all articles
Browse latest Browse all 404

Niewypał. Bielenda Granat Cukrowy peeling do ciała

$
0
0
Ostatnimi czasy dostałam hopla na punkcie peelingów. Z uporem maniaka ścieram twarz, stopy, usta i ciało. Jeszcze została głowa i dłonie. Hmmmmmm, coś trzeba będzie wymodzić :D.

Tak szczerze mówiąc, to prawdopodobnie te wszystkie peelingi/scruby można by zastąpić jednym, góra dwoma produktami. Dlatego warto się zastanowić, czy faktycznie warto inwestować w kosmetyk dedykowany przez producenta konkretnej partii ciała. Czasami lepiej w ogóle odpuścić, niż męczyć się z beznadziejnym przypadkiem.

Peeling z Bielendy kupiłam przy okazji małej napaści na Lidla. Weszłam po żelki, wyszłam z peelingiem. Taka zdolna to tylko ja jestem. Tak sobie myślę, że trzeba było wziąć dwie paczki żelków zamiast tego peelingu :).

Przy okazji recenzji masła Beauty Milky, szydziłam trochę z opakowania składającego się z dwóch "miseczek", jedna w drugiej. Wydawało się, że skoro opakowanie jest duże, to i musu będzie dużo. Niestety tak nie było. Jakiś czas temu Bielenda zmieniła opakowania i zniknęła rażąca dysproporcja między miskami. Świetnie, słoiczek prezentuje się bardziej estetycznie. Ale... Na miłość boską, dlaczego wypełniony jest produktem do połowy (wersja dla optymistów)/w połowie pusty (wersja dla pesymistów). Kompletnie tego nie rozumiem. 

Peeling jest dość gęsty i tłusty. Po nabraniu porcji z opakowania, wydaje się, że grube drobinki będą wyjątkowo bezlitosne. Niestety czar pryska po kilku ruchach na skórze. Kryształki rozpuszczają się zbyt szybko. Aby dobrze zetrzeć naskórek, trzeba mocno pocierać. Ten proces utrudnia jednak tłustawa warstwa, która sprawia, że drobiny ślizgają się po skórze, zamiast porządnie trzeć. Wielka szkoda. Delikatna tłusta warstwa pozostaje na skórze. O ile w przypadku nóg nie odnotowałam jej negatywnego wpływu na skórę, tak w przypadku dekoltu dorobiłam się kilku ropnych krostek (moja skóra na twarzy i dekolcie nie przepada za parafiną).

Produktu, co widać na załączonym zdjęciu, wcale nie jest dużo. Nie jest więc zbyt wydajny. Taki słoiczek wystarczył na około 5 razy (nie pamiętam dokładnie). 

Jeżeli myślicie, że oprócz walorów estetycznych (wesoły zielony słoiczek i różowoczerwona zawartość) peeling posiada zaletę w postaci zapachu, to się mylicie. Matko jedyna, jak to śmierdzi! Wiem, że zarówno sam zapach, jak i jego odbiór to kwestia indywidualna. Może którejś z was ten aromat odpowiada. Mnie nie, kleju nie lubię.

Bielendzie nie udał się ten produkt. Wyjątkowo sprytnie został opakowany w zwracające uwagę opakowanie. Jasne, atuty trzeba zawsze eksponować. Szczególnie, gdy jest tylko jeden.

Skład: Sodium Chloride, Paraffinum Liquidum , Sucrose, Petrolatum, PEG-40/45 Hydrogenated Castor Oil, Silica, Punica Granatum Fruit Extract, Cocos Nucifera (Coconut) Shell Powder, Cocos Nucifera Oil, Tocopheryl Acetate, Ascorbyl Palmitate, Lecithin, Aqua (Water), Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Butylparaben, Isobutylparaben, Parfum, Hydroxycitronellal, Lilial, Limonene, Mica, CI 77891 (Titanium Dioxide), CI 77491.

Cena: ok. 17 zł/200 ml
Dostępność: Hebe, Natura, Super-Pharm, Rossmann
Ocena: 1,5-2/5

Viewing all articles
Browse latest Browse all 404