Pielęgnacja włosów sprawia mi przyjemność i kłopot jednocześnie. Z jednej strony uwielbiam kupować i stosować produkty, które sprawią, że moje sianowate nitki staną się takie miękkie i gładkie, jak sobie wymarzyłam. Ale z drugiej strony znalezienie produktów cud-miód okazuje się nie lada wyzwaniem. Wiadomo, że to, co może sprawdzić się u wielu osób, nie oznacza od razu, że dla każdego będzie idealne.
Maskę Bingo Spa kupiłam przypadkiem, gdy byłam w Tesco Extra. Czytałam wcześniej na jej temat pozytywne opinie, dlatego gdy rzuciła mi się w oczy na sklepowej półce, nie wahałam się długo.
Maska zamknięta jest w ogromnym, półlitrowym słoiku z mlecznego plastiku - świetnie widać ile produktu pozostało bez zaglądania do środka. Słoik oprócz nakrętki posiada jeszcze plastikowe wieczko (podobne rozwiązanie bardzo mi się spodobało w maśle AA). Nie jest zabezpieczony żadną folią, ani żadnym kartonikiem (który był dołączony do masła AA), dlatego każdy może przyjść do marketu, z łatwością pozbyć się podwójnych zabezpieczeń i pomacać produkt. Macantów w naszym kraju nie brakuje, niestety.
Maska ze stajni Bingo, to taka bardziej odżywka. Producent zaleca stosowanie jej po każdym myciu włosów i pozostawienie jej zaledwie na kilka minut. Używałam tej masko-odżywki, tak jak Bingo przykazało. No prawie. Producent wskazuje, że maska nadaje się także do skalpu; ze względu na przeboje ze skórą głowy, która jest jak smerf Maruda i z reguły nie cierpi wszystkiego.
Kosmetyk ma trochę budyniową konsystencję. Z tym, że nie jest to taka gęsta maź, którą spokojnie można by nadziać karpatkę, a raczej taki rzadszy deser, do którego ktoś dolał zbyt dużo mleka. Łatwo się nabiera i równie prosto rozprowadza. Muszę przyznać, że zwykle jej sobie nie żałowałam. Zresztą z tym produktem chyba nie da się przesadzić. Maska jest bardzo leciutka. Nie obciąża włosów (co jest dobrą informacją dla dziewczyn lubiących stosować odżywki od nasady i nie przepadających za przyklapniętą fryzurą), nie przetłuszcza ich. Jeżeli więc szukacie maski, która dociąży puszące się włosy, to raczej nie wybierajcie Bingo. Jak w takim razie działa ten produkt? Nawilżająco. Ale nie jest to niestety jakieś dogłębne nawilżenie, powiedziałabym, że raczej dość delikatne. Maska sprawdzi się więc u osób, których włosy są w idealnym stanie, a one chcą utrzymać dobrą passę. Bingo nie poprawi znacząco kondycji trochę bardziej suchych włosów.
Beznadziejna maska, kiepska odżywka o całkiem przyjemnym mydlanym zapachu i w niskiej cenie. Nie dla mnie.
Używacie masek Bingo? Którą polecacie?
Skład: Skład: Aqua, 1 Heksadecanol 1 Octadecanol (miksture), Stearamidopropyl Dimethylamine, Ceteareth-20 (and) Cetearyl Alcohol, Shea Butter, Glycerin, Aqua Fucus Vesiculosus Extract, Enteromorpha Compressa Extract, Porphyra Umbilicalis Extract, Undaria Pinnatifida Extract, Lithothamniom Calcareum Extract, Parfum, Citric Acid, Methylparaben, Sodium Benzoate, Ethylparaben
Cena: ok. 8 - 13 zł/500 ml
Dostępność: Tesco Extra, sklep BingoSpa
Ocena: 2,5/5
Maska zamknięta jest w ogromnym, półlitrowym słoiku z mlecznego plastiku - świetnie widać ile produktu pozostało bez zaglądania do środka. Słoik oprócz nakrętki posiada jeszcze plastikowe wieczko (podobne rozwiązanie bardzo mi się spodobało w maśle AA). Nie jest zabezpieczony żadną folią, ani żadnym kartonikiem (który był dołączony do masła AA), dlatego każdy może przyjść do marketu, z łatwością pozbyć się podwójnych zabezpieczeń i pomacać produkt. Macantów w naszym kraju nie brakuje, niestety.
Maska ze stajni Bingo, to taka bardziej odżywka. Producent zaleca stosowanie jej po każdym myciu włosów i pozostawienie jej zaledwie na kilka minut. Używałam tej masko-odżywki, tak jak Bingo przykazało. No prawie. Producent wskazuje, że maska nadaje się także do skalpu; ze względu na przeboje ze skórą głowy, która jest jak smerf Maruda i z reguły nie cierpi wszystkiego.
Kosmetyk ma trochę budyniową konsystencję. Z tym, że nie jest to taka gęsta maź, którą spokojnie można by nadziać karpatkę, a raczej taki rzadszy deser, do którego ktoś dolał zbyt dużo mleka. Łatwo się nabiera i równie prosto rozprowadza. Muszę przyznać, że zwykle jej sobie nie żałowałam. Zresztą z tym produktem chyba nie da się przesadzić. Maska jest bardzo leciutka. Nie obciąża włosów (co jest dobrą informacją dla dziewczyn lubiących stosować odżywki od nasady i nie przepadających za przyklapniętą fryzurą), nie przetłuszcza ich. Jeżeli więc szukacie maski, która dociąży puszące się włosy, to raczej nie wybierajcie Bingo. Jak w takim razie działa ten produkt? Nawilżająco. Ale nie jest to niestety jakieś dogłębne nawilżenie, powiedziałabym, że raczej dość delikatne. Maska sprawdzi się więc u osób, których włosy są w idealnym stanie, a one chcą utrzymać dobrą passę. Bingo nie poprawi znacząco kondycji trochę bardziej suchych włosów.
Beznadziejna maska, kiepska odżywka o całkiem przyjemnym mydlanym zapachu i w niskiej cenie. Nie dla mnie.
Używacie masek Bingo? Którą polecacie?
Skład: Skład: Aqua, 1 Heksadecanol 1 Octadecanol (miksture), Stearamidopropyl Dimethylamine, Ceteareth-20 (and) Cetearyl Alcohol, Shea Butter, Glycerin, Aqua Fucus Vesiculosus Extract, Enteromorpha Compressa Extract, Porphyra Umbilicalis Extract, Undaria Pinnatifida Extract, Lithothamniom Calcareum Extract, Parfum, Citric Acid, Methylparaben, Sodium Benzoate, Ethylparaben
Cena: ok. 8 - 13 zł/500 ml
Dostępność: Tesco Extra, sklep BingoSpa
Ocena: 2,5/5