Mała zabawa na początek: co można robić zimą? Pewnie wiele z nas z ulgą żegna odchodzącą porę roku, ale proszę jeszcze o chwilę skupienia. No? Gdy jest śnieg i do tego wolne chwile, to wiadomo: można lepić bałwany, zjeżdżać na nartach, jeździć na sankach (w mniej optymistycznej wersji dorosłych ludzi z małymi dziećmi - ciągnąć te sanki). A gdy aura nie sprzyja (tak jak w przeważającej części tej zimy)? Narzekać :D. Można też, co lekko zaskakuje, pleść wianki. Sylveco zignorowało nieodpowiedni czas (halo, noc świętojańska jest w czerwcu :D!) i właśnie zimę wybrało na odpowiednią porę do prezentacji nowej marki Vianek. Po niezbyt przyjemnych doświadczeniach z ich drugim dzieckiem, kosmetykami z linii Biolaven, do zapowiedzianych nowości podeszłam dość sceptycznie. Wiedziałam, że z pewnością skuszę się na jeden kosmetyk - płyn micelarny. Micel z Sylveco opanował moje serce i rządzi nim niepodzielnie od przeszło roku. Czy wplotę Vianek do swojej pielęgnacji?
Standardowo zacznę od opakowania, które oczywiście jest takie, jak każdy widzi. Jedyne do czego mogę się przyczepić, i to raczej tak na siłę, to nieprzezroczysta butelka - lubię kontrolować zużycie na bieżąco bez kombinowania z podstawianiem opakowanie pod żarówkę. Mniejsza z tym. W tym miejscu chciałabym jedna wyróżnić... etykietę. Te kwiaty są śliczne, miło sięga się po coś, co cieszy oko.
Konsystencja? Tak, trzymajcie się, woda. Ale taka, która pachnie i zmywa makijaż (o tym za chwilę). Płyn nie pieni się, nie pozostawia na skórze klejącej warstwy, nie podrażnia i nie szczypie w oczy. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy faktycznie nawilża, ale z pełną odpowiedzialnością (świadoma praw i obowiązków :D) napiszę, że wygładza. Naprawdę! Skóra po jego użyciu jest odczuwalnie bardziej gładka. Miłe zaskoczenie.
Płyn ma dość ciekawy zapach - warto o tym wspomnieć, bo taki słodki, trochę przypominający żelki, a trochę zieloną herbatę z opuncją figową, zapach nie każdemu przypadnie do gustu. Płyn lipowy jest pod tym względem bardziej neutralny. Na szczęście zapach Vianka nie utrzymuje się na twarzy i nie drażni nozdrzy przez cały dzień.
Przejdźmy do najistotniejszej kwestii, czyli zmywania - usuwa makijaż podobnie do Sylveco. Bez problemu radzi sobie z kosmetykami niewodoodpornymi do oczu i ust (np. tuszem Maybelline Lash Sensational), a także produktami do makijażu twarzy. Nieco gorzej idzie mu z mazidłami o przedłużonej trwałości do ust i oczu - w tych przypadkach nie wystarczy chwila, "okład" z wacika nasączonego płynem trzeba kilkukrotnie powtórzyć. Na szczęście nie jest konieczne wydłubywanie oka :).
Myślę, że znalazłam kolejny produkt, na którym będę mogła polegać. Jak mi wykupią Sylveco, to wezmę Vianek; gdy zniknie Vianek, przytargam Sylveco. Oby tylko nie wycofali obu na raz :D.
Skład: Aqua, Decyl Glucoside, Glycerin, Robinia Pseudoacacia Flower Extract, Panthenol, Urea, Hydrolyzed Oats, Sodium Lactate, Sodium Hyaluroante, Benzyl Alcohol, Parfum, Phytic Acid, Dehydroacetic Acid,
Cena: 16 zł-18 zł/200 ml
Dostępność: sklepy zielarskie (we Wrocławiu np. Lawenda na Krupniczej), drogerie Jasmin, ekobieca.pl, iwos.pl, mintishop.pl
Ocena: 5/5